poniedziałek, 21 grudnia 2009

Obiecanki, cacanki, a głupiemu czekać......

Koniec Grudnia 2009 roku. Święta zbliżają się wielkimi krokami. Ruch na ulicach Ostrowa Wielkopolskiego przerasta możliwości komunikacyjne tego miasta. Stoję na przystanku autobusowym. Jest godzina 16:50. Z pracy wyszedłem wcześniej, taki mam nawyk. Pada śnieg. Temperatura grubo poniżej -10 stopni Celsjusza. Planowany odjazd autobusu godzina 16:57. Marznę dosłownie w kilka minut. Tyle, że autobusu jak nie ma, tak nie ma. 17:05 - powoli zaczynam tracić cierpliwość, zwłaszcza że pogoda nie rozpieszcza.  17:10  - nic. 17:15 - spoglądam w lewo i nadal na horyzoncie nie widać autobusu. Czyżby Miejski Zakład Komunikacji w Ostrowie Wielkopolskim zrobił sobie przedwczesne święta? Na to by wiele wskazywało, zwłaszcza że nie dalej jak tydzień temu piarowcy prezydenta Torzyńskiego informowali o rzekomej umowie MZK z  grupą Solaris. Jej efekt to 5 nowych autobusów dla spółki. Może popili i nie jeżdżą - pomyślałem. Po co im nowe, jak stare nie wyjeżdżają na ulice? Tabor jest stosunkowo nowoczesny, od czasu do czas trafi się jeszcze jakiś Jelcz przypominający kostkę masła, ale więcej na drogach ostatnio MAN-ów i Solarisów. Stoję dalej.

Jaki był koniec tej nudnej opowieści? Stałem tam do 17:40. Przemarzłem kompletnie. Najważniejsze jest jednak to, że autobus nie przyjechał.

- Proszę Panią czekam na autobus nr ...., wie Pani gdzie on jest? - zapytał młody chłopaszek, który równie jak ja zdenerwowany i w przeciwieństwie do mnie ośmielił się zadzwonić do siedziby Miejskiego Zakładu Komunikacji w Ostrowie Wielkopolskim.

- Nie widzisz jakie są warunki na drodze? - odpowiedziała prawdopodobnie dyspozytorka w MZK (tyle się domyśliłem).

- Kurwa, na rowerze bym szybciej dojechał, chociaż taka piździawa jest - opryskliwie kontynuował młodzieniec. Na tym ta rozmowa się zakończyła.

Jedno mu trzeba przyznać. Pomimo faktu, że zachował się jak skończony idiota - przynajmniej w sferze językowej - miał też sporo racji. Dlaczego? Jazda rowerem byłaby może nawet bardziej przyjemna od bezproduktywnego stania na pieprzonym przystanku. Po drugie i na rowerze i stojąc tam zmarzłbym podobnie, a o ile wcześniej mógłbym być w domu...

Wiecie, co mnie najbardziej irytuje? Fakt, że kaliski autobus ma spóźnienie najwyżej kilkuminutowe. Nawet kiedy panują takie warunki atmosferyczne, Kaliskie Linie Autobusowe potrafią dotrzymać jako takiej rzetelności - mówię tutaj o studenckim kwadransie - potem się po prostu, literalnie mówiąc, wkurwiam.
Gdyby chociaż na tablicach z rozkładem jazdy informowano o ewentualnych spóźnieniach do godziny (w okresie przedświątecznym i przy wystąpieniu warunków atmosferycznych - tutaj kataklizmu komunikacyjnego) mógłbym pomyśleć, że w tym kraju chociaż raz jestem o czymś rzetelnie informowanym Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że jest zgoła inaczej.

Brak komentarzy: