Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koncerty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koncerty. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 22 czerwca 2021

129. Jazz w muzeum - Laboratorium jak wino

Historyczna chwila nadeszła. Po likwidacji Kina Komeda ostrowski cykl koncertów "Jazz w muzeum" tworzony przez Pana Jerzego Wojciechowskiego przeniósł się do Ostrowskiego Centrum Kultury. Oba te miejsca mają dla mnie spore znaczenie, więc przymusowa i wręcz naturalne przenosiny przyjąłem z akceptacją, nawet pomimo tego, że serducho zostało w Komedzie. Na inaugurację nowej ery zagrali dobrze znani w Ostrowie muzycy Laboratorium. 


środa, 13 listopada 2019

Jerzy Wojciechowski z Krzyżem Kawalerskim

Pan Jerzy Wojciechowski, twórca cyklu „Jazz w muzeum / Museum Jazz Festival” otrzymał właśnie z rąk prezydenta RP Andrzeja Dudy Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w promowaniu polskiej kultury muzycznej oraz za działalność na rzecz społeczności lokalnej. Ogromne gratulacje! Przy tej okazji pozwolę sobie napisać kilka słów, bo to postać dla mnie szalenie ważna. 


wtorek, 26 września 2017

114. edycja "Jazz w muzuem" - Myrczek, Tomaszewski, Bałdych i Helge Lien Trio

Są takie koncerty, od których oczekujesz sporo i dostajesz to, na co czekasz. Są też takie od których nie oczekujesz zbyt wiele, a dostajesz sporo. Tak było w moim przypadku 22 września 2017 roku w ostrowskim Kinie Komeda. Jerzy Wojciechowski tym razem zaprosił przedstawicieli młodego pokolenia jazzowego. To moi rówieśnicy, więc moja recepcja tych koncertów wzbogacona była o przeżycie pokoleniowe. Na scenie wystąpili Paweł Tomaszewski wraz z Wojciechem Myrczkiem oraz Adam Bałdych z norweskim Helge Lien Trio. Ci ostatni prezentowali swój najnowszy projekt "Brothers" wydany nakładem niemieckiej wytwórni ACT. 

czwartek, 1 kwietnia 2010

O.S.T.R. w klubie "Eskulap" Poznań (27.03.2010) - relacja z koncertu

To już trzeci raz, kiedy moja stopa zawitała do stolicy Wielkopolski, by tam w klubie "Eskulap" uczestniczyć w wielkim wydarzeniu muzycznym - tak patetycznie mógłbym powiedzieć o koncercie O.S.T.R. Faktycznie coś w tych koncertach jest - zazwyczaj promują płytę, która wyszła na początku kolejnego roku. Tym razem w poznańskim klubie "Eskulap" Ostry promował jego najnowszy projekt "Tylko dla dorosłych". 

Tak jak obiecywał zagrał trzygodzinny koncert, wcale nie taki nudny jakby się mogło wydawać. Pierwsza część koncertu to oczywiście promocja najnowszego krążka "Tylko dla dorosłych". Ostry rymował przy wtórze muzyki ŁDZ Orkiestry. Druga część koncertu to human beatbox Zoraka (wicemistrza Polski w beatboxie) oraz występ amerykańskiej głowy hip-hopowej Cadillac Dale. Jak zawsze Ostremu towarzyszył rewelacyjny DJ Haem i Kochan. 



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------


Po koncercie rozmawiałem z Cadillac Dale. Oto skrót tej rozmowy. Przynajmniej tyle pamiętam :)



Cadillac pochodzisz z miasta przesiąkniętego hip-hopem z tradycjami (Detroit). Powiedz mi, miałeś przyjemność i zaszczyt obcować z samym J Dillą?

Tak miałem okazję poznać go osobiście. Niestety nie znałem go zbyt dobrze. Sam wiesz, że odszedł bardzo wcześnie. To był bardzo utalentowany producent, zmienił wiele w rapie. Osobiście znam chłopaków z Slum Village. Pamiętam, jak byłem kiedyś na imprezie w Detroit. Był tam właśnie J Dilla, były też tam bardzo miłe panie (Cadillac powiedział coś innego, ale z czystej przyzwoitości nie zacytuję :)). Wtedy miałem okazję trochę bardziej poznać Jaya. Nic poza tym. 

Skoro znasz chłopaków z Slum Village, to jak zareagowałeś na śmierć Baatina?

To była również wielka strata dla nasz wszystkich. Uwielbiałem tego gościa.

Koncertujesz wraz z Ostrym, który wyprodukował dla Ciebie płytę. Masz świadomość, że zaistniałeś za sprawą producenta, o którym - nie oszukujmy się - na razie mało kto słyszał? 

Myślę, że źle to pojmujesz. Ostry to bardzo znany producent. Warto chociażby przypomnieć ostatni featuring Evidence (Dialted Peoples) na jednej z płyt Ostrego (O.C.B.). Wcześniej jeśli wsluchasz się w tekst Nasa na jednym z kawałków płyty "Nas is Dead" - uslyszysz pytanie gdzie jest Craig G.?

Craig G. nagrywa kawałek z Ostrym...

No właśnie stary, to jest to. Nigdy nie przypuszczałem, że będę kiedykolwiek nagrywał płyty z polskim producentem. To już teraz fakt i bardzo się z tego cieszę, bo Ostry robi naprawdę wypasione bity. Zupełnie, jakby czuł ten cały soul, r&b - te gatunki, w których ja czuję się najlepiej. 





-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ostatnia cześć koncertu to kawałki Ostrego z jego dotychczasowych płyt. Nie zabrakło "Kochana Polsko", "ABC" oraz innych. Jeśli jeszcze zastanawiasz się, czy iść na jego koncert nie ma co się wahać. Naprawdę warto!


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Poniżej fotorelacja z imprezy. 

Ostry, Kochan, Cadillac Dale oraz Zorak na scenie



Kochan nasłuchuje, czy ktoś jeszcze dycha po taki długim koncercie :)





To jest prawdopodobnie Zorak, czyli human beatbox w najlepszym wydaniu.




O.S.T.R. rozdaje autografy i podpisuje płyty



Cadillac Dale i O.S.T.R. wraz z wiernymi fanami




Cadillac Dale & O.S.T.R.



Szanuj prawa autorskie tych zdjęć! Wykorzystywanie bez zgody zakazane!





niedziela, 31 stycznia 2010

36. Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych - Kalisz 2009 (relacja)

    Od klasycznego jazzu po gorące rytmy latynoamerykańskiej bossa novy, od legend tego gatunku po młode jazzowe nadzieje. Barwami różnorodności mienił się 36. Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowy w Kaliszu. Przez trzy festiwalowe wieczory od 27 do 29 listopada 2009 roku, na scenie kinowej kaliskiego Centrum Kultury i Sztuki, melomanów elektryzowała egzotyczna mieszanka ośmiu grup z całego świata. Wystąpili tam muzycy m.in. z Belgii, Austrii, USA czy Brazylii. Mocnym akcentem festiwalu były także koncerty młodych rodzimych talentów jazzowych. Zapraszamy na subiektywną relację z tego muzycznego wydarzenia, a w niej ekskluzywne wywiady z artystami, rozmowy z publicznością oraz prezentacja wystaw towarzyszących festiwalowi. 







-----------------------------------------------------------------------------
Dzień I
-----------------------------------------------------------------------------


   Piątek 27 listopada. Pierwszy dzień kaliskiego festiwalu. Jak nakazuje tradycja, na scenie Centrum Kultury i Sztuki jako pierwsza pojawiła się wschodząca gwiazda polskiego jazzu. W tym roku zaszczytu tego dostąpił rodowity Kaliszanin, Witold Janiak. Pianista wystąpił wraz ze swoim kwartetem o angielsko brzmiącej nazwie „Mainstreet” w składzie: Michał Kobojek – saksofon altowy, Marcin Błasiak – gitara basowa, Paweł Stępień - perkusja. Ich muzyka, choć mocno osadzona w jazzowej tradycji, jest jednocześnie bliska fusion. Szczególnie gdy lider grupy zasiada przy rhodesie. 










Ostatni ich album zatytułowany „Jesteśmy …” to materiał, którzy muzycy zaprezentowali na wygranej przez nich ostatniej edycji Bielskiej Zadymki Jazzowej. Utwory, jakie można na nim znaleźć to m.in. standardowa coltraen’owska „Naima” czy czerpiące z dokonań wytwórni ECM zróżnicowane stylistycznie kompozycje lidera kwartetu. 







-----------------------------------------------------------------------------

Druga z muzycznych propozycji przygotowanych na ten wieczór to koncert młodego austriackiego trio, któremu lideruje Martin Reiter. Jeszcze do niedawna głowa zespołu należała do „newcomerów”, dziś Martin ma już ugruntowaną pozycję na austriackim i światowym rynku muzycznym. 

Austriackie trio zaprezentowało muzykę w dużej mierze elektroniczną, która zdradza bardzo szerokie inspiracje i dążenia lidera. Trio w składzie Martin Reiter, Jojo Lackner oraz Peter Kronrief są sekcją rytmiczną projektu „In The Flow”. Muzycy stawiają w nim na kombinację płynnych groove’ów i współczesnej interpretacji jazzu. 





-----------------------------------------------------------------------------



Na koniec pierwszego dnia festiwalu organizatorzy zadbali o mocny, muzyczny akcent. Był nim koncert żywej legendy i reformatora jazzu, Lee Konitza oraz młodej nadziei Dana Tepfera. Tych dwóch muzyków rodem ze Stanów Zjednoczonych dzielą trzy pokolenia, w sumie ponad pół wieku. Ważniejsze jest to, co ich łączy – zamiłowanie do muzyki, improwizacji i chęć odkrywania nowych terytoriów. Ostatni ich album „Duos with Lee” to 13 bardzo świeżych i w dużej mierze opartych na improwizacji utworów. 



Podczas koncertu muzycy zadbali o bardzo kameralny nastrój rezygnując z nagłośnienia, telebimu oraz kamer. Pomimo sędziwego wieku Lee Konitza, widać było niesamowity dystans saksofonisty do samego siebie. Muzyk zadbał także o sporą dawkę dobrego humoru.


-----------------------------------------------------------------------------
Dzień II
-----------------------------------------------------------------------------


    Sobota, 28 listopada. Drugi dzień kaliskiego festiwalu. Rozpoczyna go sekstet Pawła Kaczmarczyka „Audiofeeling” Band. Lider grupy, jako pierwszy polski muzyk, podpisał kontrakt ze znaną i prężnie działającą wytwórnią ACT. Efektem ich współpracy jest krążek „Complexity In Simplicity”, który otwiera międzynarodową drogę młodemu pianiście.



Sekstet Kaczmarczyka w składzie Jerzy Małek, Tomasz Grzegorski, Radek Nowicki, Wojciech Pulcyn, Łukasz Żyta to jedna z kilku konfiguracji muzyków na wydanym niedawno krążku „Complexity In Simplicity”. Swoją muzykę młody i utalentowany pianista określa, jako wypadkową wielu stylów i gatunków. Zafascynowany jest twórczością Wayne’a Shortera oraz nieodżałowanego Esbjorna Svenssona.


-----------------------------------------------------------------------------

Jako drugi na scenie kaliskiego Centrum Kultury i Sztuki pojawił się Jef Neve wraz z Pietem Verbistem na kontrabasie oraz Teunem Verbunggenem grającym na perkusji. Jef Neve to gwiazda europejskiego formatu, jedna z najbardziej rozpoznawanych jazzowych postaci ostatnich lat. Jeden z krytyków stwierdził, że to właśnie trio fortepianowe Neve’a wypełniło lukę po gwałtownym odejściu genialnego Svenssona

Jef Neve to muzyk bardzo wszechstronny. Oprócz trio, któremu lideruje, tworzy duet wraz z Pascalem Schumacherem, gra również na organach Hammonda w grupie Groove Thing oraz prowadzi jazzową audycję radiową w jednej z belgijskich rozgłośni radiowych. Jego koncerty, niczym magnes przyciągają tłumy wiernych słuchaczy. Dużo w nich impresji oraz narastających partii solowych. Doznania muzyczne i ekscytacja jego występami, porównywana jest tylko z doświadczeniem religijnym. 



-----------------------------------------------------------------------------



Bohaterką drugiego dnia festiwalu bez wątpienia była rewelacyjna amerykanka, chińskiego pochodzenia Helen Sung. Pianistka o niebanalnej i błyskotliwej technice z mnóstwem pełnych polotu improwizacji, wprawiła publiczność w zdumienie. 





Helen Sung wystapiła wraz z rewelacyjnym kontrabasistą Lonnie’m Plaxico oraz perkusistą E.J. Stricklandem. Jej muzyka to ambitna i zarazem przystępna wersja nowoczesnego jazzu, zakorzeniona głęboko w tradycji. Artystka nie boi się eksperymentować, co koniec końców daje olśniewające rezultaty. Helen Sung nie kryje, że jej muzyka pochodzi prosto z serca – i to jest recepta na sukces. 



Krytycy określają ją jako postać zjawiskową, artystkę która łączy nową, oryginalną formę w spójną i przejrzystą całość. Wszystko to sprawia, że Helen Sung kieruje jazz na nowe tory. 




-----------------------------------------------------------------------------
Dzień III
-----------------------------------------------------------------------------



    Niedzielne spotkanie z jazzem otworzyło trio Artura Dutkiewicza. Muzycy zabrali melomanów w sentymentalną podróż po tematach Czesława Niemena, ubierając wszystko w płaszcz improwizacji. Artur Dutkiewicz na kaliskiej scenie wystąpił wraz z Andrzejem Święsem oraz Sebastianem Frankiewiczem. Materiał, który zaprezentowali muzycy pochodził w dużej mierze z ich ostatniego projektu, wydanego w lutym 2009 roku - w 70 rocznicę urodzin i piątą śmierci Czesława Niemena.






Swoją przygodę jako profesjonalny muzyk Artur Dutkiewicz zaczynał właśnie na kaliskiej scenie. Jako 18-latek zdobył tutaj III nagrodę w Międzynarodowym Konkursie Pianistów Jazzowych im. Mieczysława Kosza. 








-----------------------------------------------------------------------------


Wyjątkowo mocnym i wyraźnym akcentem zakończył się trzeci dzień i jednocześnie cały kaliski festiwal pianistów jazzowych. Dzięki Eliane Elias i jej muzykom melomani mogli choć na moment przenieść się w urocze zakątki Południowej Ameryki.


Eliane Elias to jedna z najbardziej dziś rozpoznawalnych kontynuatorek zmysłowej i pociągającej bossa novy, która królowała podczas jej występu. 2009 rok był okazją do świętowania 50-lecia powstania tego gatunku muzyki. Stąd też album „Bossa Nova Stories”, który Eliane Elias dedykuje właśnie jemu. 




Pianistce i wokalistce w muzycznej podróży towarzyszyli dwaj muzycy rodem z Brazylii, Rubens De La Corte i Rafael Mendes Barata a także jeden z najwybitniejszych kontrabasistów ostatnich lat, a prywatnie jej mąż, Marc Johnson. Muzyk znany jest m.in. z projektu Bass Desires, który współtworzył z Johnem Scoffieldem. Ta egzotyczna mieszanka wprawiła kaliskich melomanów w trans, którego efektem było kilka bisów. 

-----------------------------------------------------------------------------

    36. Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych w Kaliszu to nie tylko koncerty, ale także wystawa plakatów jazzowych z kolekcji Krzysztofa Dydo oraz okładek płyt słynnej wytwórni ECM pt. "Touchstones" . O wyjątkowości tego muzycznego wydarzenia dobitnie świadczy fakt, iż artyści jako pierwsi mogli zagrać na całkiem nowym fortepianie prestiżowej firmy Stainway & Sons, który na krótko przed koncertami przybył do Kalisza. Kosztował ponad 100 tys. euro. 



Trzy festiwalowe dni po raz kolejny przeszły do historii. Pozostaje jedynie czekać na kolejne, jazzowe emocje – ale to dopiero albo już za rok!

-----------------------------------------------------------------------------

zdjęcia:

www.kalisz.pl
www.ckis.kalisz. pl
www.elianeelias.com
www.merlin.pl
www.ecm.com
www.birminghamjazz.co.uk

wtorek, 26 stycznia 2010

"W życiu nie chodzi tylko o muzykę" - wywiad z Jefem Nevem




"Uwielbiam życie i co rusz znajduję inne jego aspekty, z których czerpię pełnymi garściami" - mówi gwiazda europejskiego jazzu Jef Neve. Charyzmatyczny lider swojego trio, zaangażowany w wiele projektów uważany jest za następcę nieodżałowanego Esbjörna Svenssona. - Każdy muzyk grając pokazuje swoją osobowość i zawsze dostrzegamy różnicę - wyjaśnia Belg i dodaje, że wolałby być kojarzony ze swoim nazwiskiem. 












T.W.: Jeff niektórzy krytycy muzyczni twierdzą, że po śmierci Esbjorna Svenssona znalazło się wolne miejsce dla trio o podobnej wizji i podejściu do muzyki. Krytycy twierdzą, że to właśnie Twoje trio. Zgadzasz się z tym poglądem?





Jef Neve: Doskonale wiem skąd pochodzi takie twierdzenie. Muzyka, którą gramy nie korzysta tylko z elementów rytmiki jazzowej. Dużo w niej popu oraz wpływów muzyki klasycznej. To elementy, które wykorzystywał także Esbjorn. Tak naprawdę nie słuchałem zbytnio jego muzyki. Dość poźno odkryłem jego albumy i rzeczywiście dojrzałem pewne podobnieństwa w tym, co on kiedyś i ja teraz w pewien sposób tworzę. Każdy muzyk grając, pokazuje swoją osobowość i zawsze dostrzegamy różnicę. Mam nadzieję, że moja muzyka wprowadza wiele odmiennych elementów, przy całym szcunku do tego niezwykłego muzyka. To bardzo wielka strata dla jazzu. 



T.: Wiele osób traktuje twoje koncerty jako jedno wielkie doświadczenie, niemalże religijne. Właśnie w ten sposób traktujesz muzykę? Jako religię? 


JN: Muzyka to coś, co nigdy mnie nie opuści. Kiedy budzę się rano, już ją słyszę. To coś, co dzieje się tu i teraz. Religia to także coś , z czym człowiek żyje na co dzien. Nie możesz tego zobaczyć, ani dotknąć, ale z tym żyjesz. Bez względu na to, czy w coś wieżysz, czy nie, człowiek potrzebuje jakiejkolwiek wiary. Muzyka i religia potrafią żyć w świadomości ludzi. Dzięki temu na moment możemy zapomnieć, że siedzimy w krześle i oglądamy koncert. Może w tym konkretnym momencie myślimy o czymś, albo przychodzą nam do głowy pomysły. To jest właśnie coś, co potrafi zarówno religia, jak i muzyka.


T.: Opowiedz nam o trio, z którym aktualnie koncertujesz... 


JN: To jest właściwie trio, w którym zaczynałem swoją przygodę z muzyką. Mój perkusista to Teun Verbunggen (Tun Ferbungen), na codzień mieszka w Brukseli. Według mnie to jeden z niewielu żyjących przykładów nowej generacji perksistów jazzowych. Wprowadza wiele zmian do muzyki. Wyprowadza ją na nowe tory. Wielu młodych ludzi go naśladuje i to chyba najlepsze w tym wszystkim. Basista, Piet Verbist (Pit Ferbist) od dawna grał bardziej w tradycyjnych jazzowych bandach. Pozwoliło mu to na czucie swingu, w tym samym czasie poszukiwał nowych kierunków w muzyce. Dziś jest otwarty na wiele innych gatunków i stylów. Od początku był dla mnie jak nauczyciel, jak ktoś, kto zawsze przy mnie był, ktoś na kim mogłem zawsze polegać. To bardzo ważna postać mojego bandu.


T.: To nie jedyne projekty, w których bierzesz czynny udział. Co możesz powiedzieć o współpracy z Pascalem Schumacherem oraz projekcie Groove Thing?


JN: Groove Thing to kapela, w której nie gram na pianinie, a na ogranach hammonda. To grupa złożona z saksofonisty, basisty gitarowego oraz perkusisty. To dla mnie bardzo bogate doświadczenie, bo mam okazję grać coś innego niż jazz. Mogę też wrócić do korzeni. Pascal Schumacher Quartet – to zupełnie inna historia. Rozstałem się z nimi niespełna dwa lata temu. Trudno nam było pogodzić wspólne projekty, to był dość młody zespół muzyków, dopiero co podpisali kontrakt z niemiecką wytwórnią Enya. Zbyt wiele pracy mieli wtedy na głowie, dlatego musiałem zrezygnować. Wciąż gram jednak z Pascalem Schumacherem w duecie. Uwielbiam z nim grać, mówimy tym samym językiem i dlatego wspólne granie przychodzi nam z łatwością.


T.: Angażujesz się także w projekt poświęcony Johnowi Coltraenowi.... 


JN: Zacząłem go wraz z nowojorskim wokalistą Jose Jamesem. To dla mnie bardzo przyjemny projekt. Mam możliwość pogrzebać w różnorodności coltraenowskiej spuścizny. Myślę, że nie mówię tylko za siebie, ale także w imieniu wielu muzyków jazzowych. To on właśnie jest wielkim żródłem inspiracji dla wielu z nas. Ten projekt jest dla mnie wielkim wyzwaniem i na pewno pomaga mi w obyciu na scenie. Czerpię z niego ogromne korzyści.


T.: Masz choć odrobinę wolnego czasu w Twoim życiu? Grasz w tak wielu projektach, masz swoją audycję w radiu. Skąd bierzesz czas na to wszystko? 


JN: Nie zrozum mnie źle, znajduję czas na codzienne życie. Ciągle staram się czerpać inspirację z wielu rzeczy. Tak naprawdę w życiu nie chodzi tylko o muzykę. Uwielbiam życie i co rusz znajduję inne jego aspekty, z których czerpię pełnymi garściami.


(wywiad przeprowadzony podczas 36. Międzynarodowego Festiwalu Pianistów Jazzowych w Kaliszu - 2009)



"Nie widzę publiczności (..) bardziej ją czuję" - wywiad z trio Martina Reitera


"W Polsce koncerty są wyjątkowe. Trudniej wzbudzić uznanie dla muzyki wśród austriackiej publiczności" - tak o symbiozie z widownią mówi utalentowany austriacki pianista Martin Reiter. Niedawno gościliśmy go wraz ze swoim trio podczas kaliskiego 36. Międzynarodowego Festiwalu Jazzowego. Zapytaliśmy go o aktualne projekty oraz plany na najbliższą przyszłość. 







T.W.: Martin, jeszcze kilka lat temu byłeś nowicjuszem na jazzowej scenie. Teraz jesteś powszechnie respektowanym muzykiem. Trudno było się wybić?


Martin Reiter: Myślę, że zawsze jesteś kowalem swojego losu. Na początku kiedy jesteś jeszcze młody. jesteś na dobrej pozycji. Każdy z nas może to potwierdzić, bo zaczynaliśmy bardzo wcześnie. Jeśli czegoś nie potrafisz, zawsze możesz sobie powiedzieć: wciąć jestem młody, wielu rzeczy mogę się jeszcze nauczyć. Jeśli dorośniesz, uzmysławiasz sobie, że jest jeszcze wiele do zrobienia. To jest ta przewaga.


T.: Czy jest jakaś znacząca różnica między publicznością polską i austriacką?


MR.: Jak dla mnie najśmieszniejszą rzeczą w tym wszystkim jest fakt, że w Austrii trudno jest wzbudzić uznanie dla muzyki. Nie wiem skąd to się bierze, bo Austria zawsze miała głębokie tradycje muzyczne. Ponadto ciągle się tam coś dzieje, możesz spokojnie wybrać się na 40, 50 koncertów każdego dnia. Ludzie są do tego przywyczajeni. Tutaj w Polsce te koncerty są jednak bardziej wyjątkowe, unikalne, co oczywiście jest przyjemniejsze dla nas.




T.: Oprócz Martin Reiter Trio, bierzecie udział także w jeszcze jednym projekcie “The Flow”.


MR: Osobiście to dla mnie najważniejszy projekt w tym momencie, ważniejszy nawet niż moje trio. Uświadomiłem sobie, że czuję się bardziej swobodnie, jeśli nie jestem szefem w zespole. Jako pianista w moim trio jestem odpowidzialny nie tylko za muzyczny aspekt koncertu, ale także za jego organizację. W “The Flow” mamy bardziej demokratyczny system wraz z naszym kolegą Andym, który gra na gitarze. Każdy z nas czerpie przyjemność z grania w tym trio. Powiedziałbym, że to trochę bardziej elektryczny styl grania z keybordami, gitarą elektryczną oraz groovami.


T.: Oglądałem cały koncert i to, co widziałem to niesamowita energia i zrozmienie na scenie. To jest wasz żywioł? Granie na scenie, na żywo?


MR: Asolutnie tak. To właśnie dlatego my wszyscy żyjemy.


T.: Żyjecie również dla muzyki?


MR: Tak oczywiście. Dla mnie muzyka to przede wszystkim komunikacja oraz improwizacja. Za każdym razem staramy się robić coś nowego. Muzyka to również porozumienie z innymi muzykami oraz widownią.


T.: To jak wygląda według was ta komunikacja?



Peter Kronrief: Wszystko dzieje się na zasadzie symbiozy. Jeśli słuchacze są otwarci na twoją muzykę, ty stajesz się bardziej otwarty na nich. Ta energia po prostu napędza się nawzajem. To zawsze chciałem osiągnąć.


Martin Reiter: Dla mnie to dość ciekawa sytuacja, gdyż zazwyczaj nie widzę publiczności. Peter siedzi na wprost i patrzy na wszystko. Ja zazwyczaj siedzę tyłem do publiczności i nie widzę reakcji, bardziej to czuję.


T.: Czego wkrótce możemy się od was spodziewać jeśli chodzi o muzykę?


Martin Reiter: Bardzo ciężko pracujemy. Peter zaczął grać w swoim bandzie, wiosną 2010 roku ukaże się efekt jego pracy. Również jako “The Flow” w maju lub czerwcu mamy zamiar wydać album. Zaczynamy również nowy projekt wraz z Jojo, który nazywa się NuRandom. Coś spod tego szyldu może wkrótce się ukazać. Na brak pracy nie możemy więc narzekać.




T.: Peter z tego, co wiem to nie jest Twój pierwszy występ w Polsce.


PK: Właściciwie to jestem w Polsce po raz trzeci. Drugi raz mam okazję grać tutaj w Kaliszu. Ostatnio byłem tutaj trzy lata temu wraz z trio Philippa Nykrina. Bardzo miło wspominam tamten koncert. Zaraz po nas grali Bad Plus, poznaliśmy się z nimi. To był wyjątkowy koncert. Miło tu wrócić.


(wywiad przeprowadzony podczas 36. Międzynarodowego Festiwalu Pianistów Jazzowych w Kaliszu.)




poniedziałek, 4 maja 2009

O.S.T.R. + DJ Haem + Kochan w klubie "Afera" w Ostrowie Wlkp.

Tym razem bardziej rodzimy koncert Ostrego, na którym miałem okazję być. Rodzimy z uwagi na to, że odbył się w moim mieście. Klub Afera mały, ale klimatyczny. Co tu dużo mówić! Obejrzyjcie sami, oto videorelacja wraz z wywiadem z Ostrym.



"Po drodze do nieba - Ostry w Ostrowie

Polecam!

O.S.T.R. + ŁDZ Orkiestra + DJ Haem - koncert w klubie "Eskulap" Poznań 28.03.2009 [fotorelacja]

Dość dawno miałem okazję (po raz kolejny) uczestniczyć w genialnym koncercie znanego polskiego rapera Ostrego. Drugi już raz wraz z moim ziomem odwiedziliśmy skromne progi klubu Eskulap w Poznaniu. Bilet kosztował 30 złotych. Nie mogę powiedzieć, aby te pieniądze były zmarnowane.

Fantastyczne, żywe wprost bity rozbrzmiały przez około dwie godziny w dość dużej sali poznańskiego klubu. Lekko schorowany grypą synka Ostry nie dawał po sobie poznać, że jest w złej formie - wręcz przeciwnie zabawiał zgromadzonych fanów co rusz to nowymi historiami. Był czas na krytykę po przegranym meczu Polska - Irlandia 2:3.

Przez cały koncert nie freestylował, zostawił bowiem to na sam koniec. Zasiadł na pianinie i cała sala po prostu zwariowała. Co ja wam będę dużo mówić - oglądnijcie sami:
















Relację video z koncertu znajdziecie na moim profilu youtube:

http://www.youtube.com/watch?v=LDSvnkqxSK0
http://www.youtube.com/watch?v=sYhQdAzeBig
http://www.youtube.com/watch?v=9Iy9qOOZAbY
http://www.youtube.com/watch?v=IRnzVW4Pvnw
http://www.youtube.com/watch?v=ae7351dR9sE
http://www.youtube.com/watch?v=7SmoUDtaFHw
http://www.youtube.com/watch?v=6UClhH8-kyE
http://www.youtube.com/watch?v=XSpiZww_N_g
http://www.youtube.com/watch?v=EsS-hkMFHBw
http://www.youtube.com/watch?v=FrAd5dHMhu4
http://www.youtube.com/watch?v=e18cKVIV-Kw


Zapraszam także na mój profil youtube.pl

Polecam!

niedziela, 1 czerwca 2008

Outline Colour Festival 31.05.2008 Łódź

Witam.

Jak wielu z Was wie (lub też niewielu) ostatni tydzień to tydzień pod znakiem graffiti w Łodzi. Od jakiegoś czasu to miasto urasta do rangi najpopularniejszego miasta hip-hopowego w Polsce, głównie za zasługą O.S.T.R.-ego oraz wielu innych.
Ktoś bardzo mądry postanowił wykorzystać ową popularność i zorganizował festiwal graffiti, który odbył się w specjalnie zaadaptowanym do tego celu miejscu w Parku Rozrywki w Łodzi. Cel zacny. Prezentowano dzieła kilku elementów całej kultury hip-hop od graffiti prezentowanych na tablicach, breakdance po mistrzowskie akty na scenie.
Postanowiłem się tam wybrać z kilkoma osobami.
Dzięki pomocy kolegi odnaleźliśmy aneks dotyczący koncertu DJ Premiera i Pharaoh Monch'a w ramach tego festiwalu. Takiego wydarzenia nie można było opuścić. Dotarliśmy na miejsce. Oto relacja z festiwalu w postaci zdjęć kilku prac graficiarzy oraz filmików z koncertów.

Oto kilka zdjęć prac:




































Tutaj możecie zobaczyć jak wyglądała scena i wszystko wokoło:






























A to już sama scena i Afront!












Aby zobaczyć filmiki zapraszam na mój profil na YouTube.com

eksaa @t u2b

Polecam!