sobota, 29 listopada 2008

Q-Tip - Kamaal The Abstract (Unrelased) [2002]

Siema.
Kontynuujemy temat Q-Tipa więc nie sposób ominąć tego album, który wzorem poprzedniego nie został nigdy wydany. Różnica w tym, że ten album pretenduje do pełnowartościowej LP, a poprzedni "Abstract Skillz" to tylko kompilacja featuringów z udziałem Q-Tipa.

Tym razem Q-Tip atakuje nas świetnymi produkcjami, które wzorem tracków z "Amplified" potwierdzały rapowe umiejętności Q-Tipa. Co ważniejsze na "Kamaal The Abstract" znajdziemy również kilka utworów, w których Q-Tip także śpiewa. Należy również zaznaczyć, że część tracków, które znalazły się na płycie Q-Tipa została wyprodukowana przez Jay Dee. Ten fakt sam świadczy za siebie!

Historia tego albumu jest dość dziwna. Początkowo został wydany 23 kwietnia 2002 roku w wytwórni "Arista", czyli w tej wytwórni, w której wydano jego pierwszą solówkę "Amplified". Został jednak wycofany ze sprzedaży, gdyż wytwórnia uznała go za mało komercyjnego. Sam Q-Tip kwituje to słowami:

"I am really disappointed that Kamaal wasn't released. LA Reid didn't know what to do with it; then, three years later, they release Outkast. What Outkast is doing now, those are the kinds of sounds that are on Kamaal the Abstract. Maybe even a little more out. Kamaal was just me, guerrilla."


Pomimo tego, że album nie zostaje wydany trafia do rąk wytrawnych koneserów muzyki tego artysty. "Arista" w istocie wydaje singiel promocyjny z tego albumu w 2006, a Q-Tip twierdzi, że jest w trakcie rozmów z "Aristą/BMG" o przejęciu kontroli nad "Kamaal The Abstract" i wydaniu go w 2007 roku. Jak dotąd ten album nie ujrzał światła dziennego, ale nadal pozostaje uznawany za swoistą perełkę. Nie pozostaje mi nic więcej, jak tylko zachęcić Was do przesłuchania tego tworzywa i oceny. Czekam na komentarze!




Tracklist:



1. Feelin (4:31)
2. Do U Dig U (7:18)
3. A Million Times (4:17)
4. Blue Girl (5:20)
5. Barely In Love (4:03)
6. Heels (3:07)
7. Abstractions ft Kenny Garrett (5:19)
8. Caring (1:40)
9. Even If It Is So (5:31)



Download:

{59065 KB, format:mp3, 192kbps}

Q-Tip - Abstract Skillz (Bootleg) [2005]

Witam.
Kontynuując poszerzanie Waszych informacji na temat Q-Tipa postanowiłem po ostatnim poście wrzucić coś tematycznie podobnego. Tym razem chciałbym Wam zaprezentować bootleg Q-Tipa pt. Abstract Skillz z 2005 roku. Jest to naprawdę ciekawa kompilacja znanych i nieznanych tracków tego wykonawcy. Album zawiera tracki, które pojawiły się na płytach innych wykonawców (zazwyczaj są to featuringi Q-Tipa). Widzę tu pewną nieścisłość, ale bootlegi rządzą się swoimi prawami (Tagi powinny być podpisane jako: Artysta - Tytuł utworu (feat. Q-Tip), a jest zupełnie odwrotnie. Z drugiej strony mamy do czynienia z bootlegiem Q-Tipa więc nie ma tutaj zbytniego nadużycia).
Nie pozostaje mi nic jak tylko polecić Wam ten album. Miłego słuchania.


Tracklist:




01. For The Nasty (feat. Busta Rhymes, Pharell Williams) (3:21)
02. What The Fuss (feat. Stevie Wonder) (4:15)
03. Original (3:41)
04. Move (3:00)
05. Galvanize (feat. Chemical Brothers) (4:26)
06. Come Close (feat. Common, Erykah Badu, Pharell Williams) (Remix) (4:39)
07. Outsiders (feat. R.E.M.) (4:14)
08. Sha Wants To Move (Remix) (feat. N.E.R.D., Common, De La Soul) (4:45)
09. You (feat. Lucy Pearl & Snoop Dogg) (2:55)
10. What Lies Beneath (2:20)
11. Mr. Nigga (feat. Mos Def) (5:12)
12. I'll Vibe (feat. Busta Rhymes) (3:29)
13. Showdown (feat. Black Moon) (2:58)
14. In The Sun (feat. Large Professor) (4:28)
15. Got Til It's Gone (feat. Janet Jackson & Joni Mitchel) (4:01)
16. Universal Side (feat. The Roots) (4:53)
17. Three Mcs (feat. Da Bush Babees) (3:57)



Polecam!

poniedziałek, 24 listopada 2008

Q-Tip - The Renaissance (CD, Album) [2008]


Witam.
Po dość długim oczekiwaniu na nowego muzycznego posta chciałem Wam trochę wynagrodzić tak długie czekanie i dać naprawdę dobry album pod młotek. Myślę, że takim albumem z pewnością będzie nowa produkcja Q-Tipa pt. "The Renaissance".

Każdy, kto kiedykolwiek słuchał poczynań tego słynnego członka nieistniejącej już (niestety!), legendarnej grupy A Tribe Called Quest, wie doskonale czego można się spodziewać. Artysta wcześniej wydał jeden album oficjalny "Amplified" [1999], który dla mnie osobiście był wielką muzyczną bombą. Uzbrojony w niesamowite bity Jay Dee po prostu miażdżył mój umysł i miażdży do dziś. Następnie Q-Tip wydał nieopublikowany dotąd album "Kamaal The Abstract", który w wielu serwisach muzycznych zaliczany jest jako nieoficjalny release. Nigdzie nie można go dostać, nie ma swojej okładki a i tak jest znany lubiącym twórczość Kamaala wyjątkowo dobrze. Wszystkie utworki z nielegalnego "Kamal The Abstract" znalazły się na LP Q-Tipa "Abstractions" z 2001 roku. Później w 2005 ukazał się kolejny bootleg "Abstract Skillz", który oferował największe featuringi oraz inne znane tracki Q-Tipa. W 2007 roku światło dzienne ujrzał mixtape "Abstract Innovations", który jak dla mnie był całkiem niezły. Miałem z nim także pewne wspomnienia, gdyż w 2007 roku miałem okazję być na koncercie Commona w USA, Myrtle Beach, gdzie Q-Tip występował na supporcie. Niezapomniany koncert z dużą dozą oldskoolu w wykonaniu Q-Tipa. Fantastyczna sprawa! Na koncercie zagrał również kilka kawałków z tego mixtape'u, stąd mój komentarz i sentyment.

Styl, jaki prezentuje Q-Tip to połączenie rapu, funku, soulu oraz tzw. conscious. Jednym słowem nie żaden hardcore, lecz raczej spokojne melodyjne brzmienia, pełne pozytywnego przesłania oraz głębi. Teksty również są na wysokim poziomie.

Nic tylko zapoznawać się z albumem! Polecam!



Tracklist:





01. Johnny Is Dead (3:01)
02. Won't Trade (2:41)
03. Gettin' Up (3:18)
04. Official (3:19)
05. You (3:02)
06. We Fight,We Love (4:47) Featuring - Raphael Saadiq
07. Manwomanboogie (3:06) Featuring - Amanda Diva
08. Move (5:49)
09. Dance On Glass (3:01)
10. Life Is Better (4:41) Featuring - Norah Jones
11. Believe (2:57) Featuring - D'Angelo
12. Shaka (3:33)
13. Feva (UK Bonus Track) (3:51)

wtorek, 11 listopada 2008

Fenomen "Naszej-klasy"

Od jakiegoś czasu można w Polsce zauważyć pewnego rodzaju zboczenie ogólnonarodowe. Nie byłoby w tymi nic szczególnego, gdyby nie fakt, iż dotyka ono różnych warstw społecznych – od kompletnych idiotów po szczególnie wybitne jednostki polskiego społeczeństwa. To swoisty fenomen i o nim właśnie chciałbym napisać. Portal „Nasza-klasa” - istniejący od ponad roku (może dwóch lat), od jakiegoś czasu stanowi przedmiot mojej refleksji. Jak znacząca większość społeczeństwa polskiego może ulegać takiemu oddziaływaniu? Wielokrotnie w moim wywodzie będę powtarzać słowo „fenomen” i według mnie nie będzie to jakimś wielkim nadużyciem, wszakże coś, co jest fenomenem, zgodnie z regułą musi zostać nazwane po imieniu.

Nie dalej jak półtora roku temu dołączyłem do społeczności potocznie nazywanej „Wielką Klasą Polski”. Byłem nią wprost zafascynowany. Codziennie namiętnie przeglądałem portal w poszukiwaniu nowych znajomych, dołączałem nowe zdjęcia do swojego profilu, uzupełniałem informacje o mnie. To nic, że co najmniej dwa razy dziennie było „odświeżanie serwerów”, serwis non-stop się wieszał... Ważne, że się było! Odwiedziło wirtualną klasę, uczestniczyło w wielkim zbiorowisku. Co rusz zaznaczałem, że jeśli ktoś mnie nie zna, nie życzę sobie, aby wysyłał mi zaproszenie. Dla niewtajemniczonych: „Nasza-klasa” to portal polegający na tym, że każdy kto zaloguje się na nim, może utworzyć klasę ze szkoły podstawowej, liceum, technikum, studiów etc. Można nawet założyć klasę przyjaciół marihuany, piwa, Andrzeja Leppera itp. Do owej klasy mogą się dołączać nowi „uczniowie” jeśli można tutaj użyć takiego określenia (w sensie stricte wirtualnym). Użytkownicy mogą także pozostać bierni i po prostu dołączać do nowych klas.
Idea jakże zacna. Na początku pomyślałem: „Przecież to kapitalny serwis. Tych ludzi nie widziałem już szmat czasu . Marta, Ola, Jacek…. Gdzie oni się podziewali?” Uległem fenomenowi. Przyznaję się. Konsternacja moja zaczęła się w miarę wzrostu zaproszeń ze strony osób nieznajomych. Za osobę znajomą, gwoli wyjaśnienia, uznaję osobę, którą znam nie z widzenia, lub z trywialnych rozmów o „dupie Maryni”. Nierzadko są to po prostu osoby mi najbliższe, lub po prostu przyjaciele, z którymi utrzymywałem niegdyś mniej lub bardziej intelektualne kontakty. Zacząłem dostawać zaproszenia od osób, o których nie miałem najmniejszego pojęcia. Jakie są jej/jego ulubione gatunki muzyki, ulubiony kolor, kto jest jej/jego idolem? Cholera wie. Zaproszenia oczywiście odrzucałem.
Momentem kulminacyjnym w pierwszym etapie mojej konsternacji „Naszą-klasą” był dzień, w którym dostałem zaproszenie od jakiegoś idioty (inaczej nazwać się tego kogoś nie da), który miał ok. 30 000 znajomych. Oczywiście nie jest to technicznie możliwe, fenomen „naszej-klasy” polega jednak na tym, że tam wszystko jest możliwe. Zrozumiałem już wtedy, że liczba znajomych na liście jest swoistym wykładnikiem „naszo-klasowej” hierarchii. Im więcej znajomych, tym wyżej w hierarchii się stoi. Osobnik ów był zatem jakimś guru. Mogłem to jakoś znieść, wszakże nie musiałem przyjmować zaproszenia. Jednakże kilka tygodniu po tym zdarzeniu po raz kolejny uświadomiłem sobie, że idiotów na tym portalu nie brakuje. Ktoś podszywając się pod znanego rapera O.S.T.R., stworzył jego profil. W galerię wrzucił zdjęcie, które każdy fan mógł znaleźć na oficjalnej jego stronie, stronie wytwórni i wszędzie indziej. Osoba ta mogła pozostać zupełnie anonimowa i nawet komentarze na profilu, które ów fake profil otrzymywał (mówiące jednoznacznie o natychmiastowym zaprzestaniu tego niecnego procederu) mogły pozostać bez oddźwięku. Mogły, ale nie zostały przez kompletną bezmyślność pseudo-fana. Jako pierwszego wpisał siebie na listę znajomych. Wszystko jasne. Nie mam więcej komentarzy.

Nie minęło jednak więcej niż kilka tygodni i zaczęły się dobijać do mojej ciężko wtedy kapującej główki, resztki mojej świadomości. Tak jakby coś pomiędzy freudowskim ID, a EGO podpowiadało mi „QUIT”. Sytuacja jest o tyle dziwna, że odnosi się nie bezpośrednio do mnie, lecz do osoby, z którą w pewnym momencie obcowałem. „Obcowanie” to bardzo zimne określenie, ale podobno nie mam serca, niech więc zostanie ono jak najbardziej zobiektywizowane. Oczywiście współistnienie z „klasowiczami” (proszę zauważyć, że tworzę tutaj pewnego rodzaju abstrakcję, odnoszę się do utartych określeń w sposób metaforyczny!) nie polegało tylko na dopisywaniu się co rusz do nowych klas, ale również na wymienianiu się komentarzami na profilu, zaglądaniu na strony galerii i tam dodawaniu nowych komentarzy. Jak to często bywa – przynajmniej u niektórych – mamy przyjaciół, znajomych o różnych płciach. Bystry czytelnik zdążył już zauważyć jakiej płci jestem reprezentantem :)
Nie owijając w bawełnę: moje zdjęcia komentowały osoby płci przeciwnej, czym ja się zazwyczaj rewanżowałem. Niby normalna sprawa. Nie dla wszystkich. Oburzenie związane z moimi i o mnie komentarzami sięgała zenitu (Bynajmniej nie moje!).
Doszło jeszcze do tego, że wyliczano mi ile zdjęć mam osobistych, a ile wspólnych. Wyszło na to, że dwa razy więcej osobistych niż z osobą ze mną obcującą. „Czy to jest nasz wspólny profil, czy mój osobisty?" – pytałem wciąż. Kłótnie narastały. Wtedy już nie moja podświadomość, lecz czyste EGO zdecydowało za mnie. „I Quit!”. Jak ręką odjął. Kłótnie umilkły, nie dostawałem już bezsensownych zaproszeń od łowców znajomych. Mówiąc językiem p. Barbary „Trawka git majonez”.

Nie jest to jednak koniec mojego wywodu. Konsternacja moja rosła wraz z informacjami o nowych wynalazkach „Naszej-klasy”, która udoskonalana była z dnia na dzień. O ile mi wiadomo doszły opcje typu: Kto odwiedzał nasz profil? Czy aktualnie jesteś zalogowany? etc. Pomyślałem wtedy: „kochane EGO, znów mnie nie zawiodło”. Szczytem szpiegostwa były zaś tzw. fake konta, czy konta o nazwie "XYZ" z fikcyjnym imieniem, nazwiskiem, adresem e-mail itp. Szczyt próżności, hipokryzji, idiotyzmu trudno mi to jednoznacznie określić. Żenua. Fakt godny potępienia i przede wszystkim paradoks. W międzyczasie usłyszałem, że „Nasza-klasa” jest doskonałą bazą informacji dla policji, banków oraz innych instytucji skutecznie zatruwających ludziom życie. Gdzieś na forum doczytałem, że tutaj sparafrazuję: „teraz to już wszystko wiedzą, kto jest Twoim kolegą, wiedzą dokładnie kto i skąd podbija akcje na allegro.pl, nie da się zrobić jakiegokolwiek „wałka” na żadnym z serwisów”. Konsternacja moja sięgnęła zenitu. Co za idiota? Może nie jestem jakiś hiper-uczciwy, wszakże ”każdy święty ma swoje przekręty”, ale na taki pomysł bym nie wpadł. Szczyt kretynizmu dotarł do mojej głowy – „Na świecie są jednak idioci – myślałem wtedy”. Uderzyło mocno i skutecznie. Uderzyło jeszcze mocniej, gdy zobaczyłem wszystkie ślubne zdjęcia, zdjęcia dzieci, wręcz nagie akty na niektórych profilach – dodam, że nie były to profile moich znajomych, przynajmniej nie te z aktami. Nie do końca rozumiem jak można obnażać się aż tak bardzo na najbardziej „sekciarskiej” stronie www w Polsce. Rozumiem wrzucać jakieś zdjęcia, na których widać, że to ja etc., ale od razu pokazywać najbardziej intymne sprawy życia na portalu, który każdy praktycznie może oglądnąć? Pomyliłem się. Nie każdy. Są opcje, które wymagają zaawansowania większego niż tylko dołączanie się do klas, czy dodawanie komentarzy. Nieistotne.

Kiedy sobie tak rozmyślam o fenomenie „Naszej-klasy” jestem zdecydowanie uszczęśliwiony, że już dawno wyłączyłem się z tej społeczności. Dodam tylko, że dla wielu zniknąłem z życia, tak jakbym umarł. Pytano mnie dlaczego, po co, i co teraz pocznę? Odpowiadałem zawsze: „Nie potrzebuję tego, będę żyć dalej”. Zbrzydła się mi się „Nasza-klasa” i nie chodzi tu tylko o komentarze pod zdjęciami i na profilach typu: „Mój najukochańszy skarb, jak ja bardzo go kocham…” lub "Kocham moją ... najbardziej na świecie" itp. (Podobno jeśli się kogoś naprawdę kocha, nie potrzebne są jakiekolwiek publiczne tego zapewnienia - widocznie psychologowie się mylą).

Nie chodzi także o tysiące, setki tysięcy osób, które są tam tylko po to, żeby pokazać z kim się kolegują, kogo znają, z kim sypiają, ile ważą ich dzieci…. Ta największa baza informacji o Polakach (stety, albo nie) stale stanowi dumę dla wielu. Myślę, że chodzi o istotę psychologicznego podejścia do tego typu portali. Ludzie podświadomie szukają adoracji, bodźca, który sprawi, że gdzieś zaistnieją…. Ciekawe dlaczego robiąc sondę stale napotykam na „naszo-klasowiczów”, którzy ani myślą o wypowiedzeniu się na tematy społeczne itp. Po co? w końcu jak napiszę komentarz na „Naszej-klasie” to wystarczy… Infantylizm ludzki nie ma granic. Hipokryzja, która ulatnia się w postaci naszoklasowej fobii widocznie (z uwagi na jej mocne oddziaływanie) nie może zostać u siebie samego dostrzeżona. Rzadko kto widzi bowiem swoje wady.

Co mądrzejsi zdołali już zlikwidować konta, lub zwyczajnie nigdy go nie założyli. Nie odnoszę się tutaj do siebie, ja byłem idiotą, że fenomen „Naszej-klasy” i mnie dopadł. Na szczęście mogę spać spokojnie. I choć idiotą pozostanę do końca życia, nie muszę wcale należeć do społeczności "Naszej-klasy", by być człowiekiem „z klasą”.