środa, 22 lipca 2009

Koniec świata jest bliżej niż przypuszczasz....

Jak często mówimy "koniec świata" łapiąc się za głowę w dziwnych sytuacjach? Jak często planując wakacje wybieramy drugi koniec świata za cel swoich wojaży? Ileż to razy Majowie, Aztekowie czy Nostradamus koniec świata przewidywał? Czy zatem "koniec świata" istnieje tylko w naszych wyobrażeniach i systemie językowym? Otóż właśnie nie i w tym felietonie postaram się to udowodnić. "Koniec Świata" namacalnie istnieje.





Wędrówkę swą rozpoczynam w miejscowości Kraszewice w Południowej Wielkopolsce. Kilkanaście kilometrów od Grabowa nad Prosną, trochę więcej od Ostrzeszowa. Na pierwszy rzut oka uwagę przykuwa niezwykle osobliwy przystanek. Śmieszna rzecz, ale cieszy i jest chlubą regionu. Tam pytam ludzi:






- Jak mogę trafić na koniec świata?
- Łee Panie, ja nie wiem gdzie to jest, nikt nie wie - odpowiada starsza kobieta.


Aura jest deszczowa, więc trudno kogokolwiek złapać, a ciekawość mnie zjada. Usłyszałem kiedyś, że "Koniec Świata" jest gdzieś koło Kraszewic. Na swojej drodze napotykam starszego człowieka. Typ - kowboj: niebieskie spodnie, niebieska koszula typu maczo oraz typowo kowbojski kapelusz. Pytam go:

- Wie Pan może gdzie jest "Koniec Świata"?
- Stary Człowiek jestem Panie, trudne pytanie.... - odpowiada kowboj.
- Nie słyszał Pan może o takiej miejscowości? - pytam.
- Nie. - odpowiada gorzko facet.
- A tak poza tym to kiedy tak naprawdę będzie "Koniec świata"? - próbuję nawiązać kontakt.
- Panie tego nikt nie wie, nikt nie wie, co będzie jutro.......

To, że nie potrafię znaleźć miejsca do którego pragnę dziś dojść, wcale nie musi oznaczać końca świata. Wreszcie dowiaduję się od kolejnej zapytanej osoby, że to może być w miejscowości Głuszyna, ok. 6 km od Kraszewic. Wsiadam w samochód i jadę. Po ok. 6 km napotykam kolejnego Pana. Pytam więc:


- Którędy na "Koniec świata"?
- Pojedzie Pan w prawo teraz przed mostkiem, i dalej polną drogą w stronę domostw. Potem w lewo i do końca - odpowiada przechodzień.


Rzeczywiście po drodze mijam mostek. Jadę dalej i napotykam gospodarstwo. Typowy koniec świata, bo to miejsce, gdzie "psy dupami szczekają". Nic to. Jadę dalej.



Dojeżdżam wreszcie do mojego celu. Jest to przysiółek w gminie Kraszewice, nieopodal Głyszyny. Przydrożna ławka i znak "Koniec Świata". Obok stoi dziadek przy płocie. Chodzi o lasce. Podchodzę i pytam:



- To jak się państwu tu żyje na "Końcu Świata"?
- Normalnie Panie, to nie żaden koniec świata, tylko Głuszyna - odpowiada mniej więcej siedemdziesięciokilkuletni staruszek.
- Nic szczególnego? - próbuję nawiązać kontakt.
- Panie przez ten znak, to my mamy same problemy. Młodzież się tu zjeżdża, libacje robi, spać w nocy nie można - odpowiada babcia, która wychodzi ze stodoły wraz z koszem drewna.
- To kto w takim razie postawił ten znak tutaj - pytam.
- Na pewno nikt, kto nam dobrze życzy - odpowiada zgodnie, jak się później okazało małżeństwo.


Zostawiam ich w spokoju. Widać, że mają dość pytań o "Koniec świata". Dla nich to normalność, codzienność, dla nas ciekawskich - egzotyka. Siadam na ławce przed znakiem. Nagle zauważam, że pogoda jest rewelacyjna, świeci słonko, prawie bezchmurne niebo. Jeszcze kilka chwil temu padał rzęsisty deszcz. Mówię sobie w duszy:

"Całkiem niezły ten koniec świata ......."


Brak komentarzy: