środa, 17 marca 2010

Polskie absurdy: Smsowe natręctwa

Denerwują Was smsy, które przychodzą znikąd? Co moment jakiś cholerny bot pyta czy chcesz Audi, Mercedesa, czy 10 000 złotych? Nie jesteś sam. Szczytem głupoty z mojej strony była odpowiedź na jednego z nich. Myślę, że z prawnego punktu widzenia to jest po prostu nękanie i można coś w tej kwestii zrobić. Na razie polskie prawo nie przewiduje żadnej kary za tego typu nękanie. Wkrótce ma się to zmienić. 

Stalking - tak w terminologii profesjonalnej nazywa się natrętne wysyłanie smsów i wiadomości. Słowo to pochodzi z języka angielskiego i oznacza dokładnie "podchody", "skradanie się". Termin uwidocznił się w latach 80. XX wieku, w przemyśle filmowym. Skalkerami byli natrętni fani gwiazd kina w Hollywood. Dziś stalking definuje się jako:

"złośliwe i powtarzające się nagabywanie, naprzykrzanie się, czy prześladowanie, zagrażające czyjemuś bezpieczeństwu"

Jedną z pierwszych ofiar stalkingu jest John Lennon.  Przypomnijmy, że zastrzelił go niejaki Mark David Chapman przed wejściem do rezydencji Lennona "The Dakota" na Manhattanie. 

Ministerstwo Sprawiedliwości chce, aby wkrótce stalking był przestępstwem. Wydaje mi się, że w przypadku smsów z sieci to prawo nie będzie obowiązywać. Podejrzewam, że kiedyś tam nieświadomie zgodziłem się na odbieranie wiadomości "sponsorowanych" i teraz muszę z tego powodu cierpieć. Trudno, choć nie ukrywam - mam nadzieję, że ta sprawa jakoś prawnie zostanie rozwiązana. 

Oto szczyt głupoty, jaki ostatnio do mnie dotarł:






Brak komentarzy: