wtorek, 26 stycznia 2010

"Nie widzę publiczności (..) bardziej ją czuję" - wywiad z trio Martina Reitera


"W Polsce koncerty są wyjątkowe. Trudniej wzbudzić uznanie dla muzyki wśród austriackiej publiczności" - tak o symbiozie z widownią mówi utalentowany austriacki pianista Martin Reiter. Niedawno gościliśmy go wraz ze swoim trio podczas kaliskiego 36. Międzynarodowego Festiwalu Jazzowego. Zapytaliśmy go o aktualne projekty oraz plany na najbliższą przyszłość. 







T.W.: Martin, jeszcze kilka lat temu byłeś nowicjuszem na jazzowej scenie. Teraz jesteś powszechnie respektowanym muzykiem. Trudno było się wybić?


Martin Reiter: Myślę, że zawsze jesteś kowalem swojego losu. Na początku kiedy jesteś jeszcze młody. jesteś na dobrej pozycji. Każdy z nas może to potwierdzić, bo zaczynaliśmy bardzo wcześnie. Jeśli czegoś nie potrafisz, zawsze możesz sobie powiedzieć: wciąć jestem młody, wielu rzeczy mogę się jeszcze nauczyć. Jeśli dorośniesz, uzmysławiasz sobie, że jest jeszcze wiele do zrobienia. To jest ta przewaga.


T.: Czy jest jakaś znacząca różnica między publicznością polską i austriacką?


MR.: Jak dla mnie najśmieszniejszą rzeczą w tym wszystkim jest fakt, że w Austrii trudno jest wzbudzić uznanie dla muzyki. Nie wiem skąd to się bierze, bo Austria zawsze miała głębokie tradycje muzyczne. Ponadto ciągle się tam coś dzieje, możesz spokojnie wybrać się na 40, 50 koncertów każdego dnia. Ludzie są do tego przywyczajeni. Tutaj w Polsce te koncerty są jednak bardziej wyjątkowe, unikalne, co oczywiście jest przyjemniejsze dla nas.




T.: Oprócz Martin Reiter Trio, bierzecie udział także w jeszcze jednym projekcie “The Flow”.


MR: Osobiście to dla mnie najważniejszy projekt w tym momencie, ważniejszy nawet niż moje trio. Uświadomiłem sobie, że czuję się bardziej swobodnie, jeśli nie jestem szefem w zespole. Jako pianista w moim trio jestem odpowidzialny nie tylko za muzyczny aspekt koncertu, ale także za jego organizację. W “The Flow” mamy bardziej demokratyczny system wraz z naszym kolegą Andym, który gra na gitarze. Każdy z nas czerpie przyjemność z grania w tym trio. Powiedziałbym, że to trochę bardziej elektryczny styl grania z keybordami, gitarą elektryczną oraz groovami.


T.: Oglądałem cały koncert i to, co widziałem to niesamowita energia i zrozmienie na scenie. To jest wasz żywioł? Granie na scenie, na żywo?


MR: Asolutnie tak. To właśnie dlatego my wszyscy żyjemy.


T.: Żyjecie również dla muzyki?


MR: Tak oczywiście. Dla mnie muzyka to przede wszystkim komunikacja oraz improwizacja. Za każdym razem staramy się robić coś nowego. Muzyka to również porozumienie z innymi muzykami oraz widownią.


T.: To jak wygląda według was ta komunikacja?



Peter Kronrief: Wszystko dzieje się na zasadzie symbiozy. Jeśli słuchacze są otwarci na twoją muzykę, ty stajesz się bardziej otwarty na nich. Ta energia po prostu napędza się nawzajem. To zawsze chciałem osiągnąć.


Martin Reiter: Dla mnie to dość ciekawa sytuacja, gdyż zazwyczaj nie widzę publiczności. Peter siedzi na wprost i patrzy na wszystko. Ja zazwyczaj siedzę tyłem do publiczności i nie widzę reakcji, bardziej to czuję.


T.: Czego wkrótce możemy się od was spodziewać jeśli chodzi o muzykę?


Martin Reiter: Bardzo ciężko pracujemy. Peter zaczął grać w swoim bandzie, wiosną 2010 roku ukaże się efekt jego pracy. Również jako “The Flow” w maju lub czerwcu mamy zamiar wydać album. Zaczynamy również nowy projekt wraz z Jojo, który nazywa się NuRandom. Coś spod tego szyldu może wkrótce się ukazać. Na brak pracy nie możemy więc narzekać.




T.: Peter z tego, co wiem to nie jest Twój pierwszy występ w Polsce.


PK: Właściciwie to jestem w Polsce po raz trzeci. Drugi raz mam okazję grać tutaj w Kaliszu. Ostatnio byłem tutaj trzy lata temu wraz z trio Philippa Nykrina. Bardzo miło wspominam tamten koncert. Zaraz po nas grali Bad Plus, poznaliśmy się z nimi. To był wyjątkowy koncert. Miło tu wrócić.


(wywiad przeprowadzony podczas 36. Międzynarodowego Festiwalu Pianistów Jazzowych w Kaliszu.)




Brak komentarzy: