Czy kultura musi się wiecznie bronić? Jasne, że tak! Bo z ogółu kulturalnych aktywność sami powinniśmy wybierać to, co nam najbardziej smakuje. Wybór jest ważny. Ale jest coś jeszcze ważniejszego: chęci. Jak poznać kulturę, skoro w niej nie uczestniczę? Czy taki gatunek muzyki mi się podoba? A skąd mam to wiedzieć, skoro nie ma możliwości, by posłuchać jej na żywo? Krotoszyn wyciąga pierwszą cegłę z tego typowo polskiego antykulturalnego muru. Budowano go latami organizując festyny na dni miast, gdzie słychać właściwie wyłącznie disco-polo oraz muzykę popularną. Słychać to, co codziennie nadaje radio. W kółko to samo. Podczas cyklu koncertów zatytułowanych "Więc Wiec" dyrektor Krotoszyńskiego Ośrodka Kultury Wojciech Szuniewicz pracuje nad tym, aby przekonać krotoszynian oraz miejskiego skarbnika o tym, że kultura się o(d)płaca. Ja tej idei kibicuję.
A tutaj więcej moich zdjęć wykonanych dla portalu wlkp24.info:
http://wlkp24.info/aktualnosci/18116,krotoszyn-tyniec-i-koteluk-na-final-letniego-wiecowania.html
Pamiętacie historię Michała Drzymały? Ten polski chłop "z poznańskiego" jest symbolem walki z administracją Królestwa Prus. W skrócie: nie pozwolono mu na budowę domu, więc kupił cyrkowy wóz i codziennie przemieszczał się o kawałek argumentując, że skoro jego dom jest na kółkach, to nie potrzeba pozwolenia na jego budowę. Naśladowców Drzymały szukać daleko nie trzeba. Będąc na początku sierpnia w Mikstacie dowiedziałem się, że ksiądz proboszcz uzyskał negatywną zgodę konserwatora zabytków, więc postanowił zbudować konfesjonał "na kółkach". Ksiądz Krzysztof Ordziniak, kustosz Diecezjalnego Sanktuarium Św. Rocha w Mikstacie (powiat ostrzeszowski) wystąpił o zgodę na dobudowanie do kościoła konfesjonału. Twierdził, że do świątyni przyjeżdża sporo turystów, którzy chcą być wyspowiadani. Konserwator zabytków z Kalisza nie pozwolił na nieruchomą budowlę, więc ksiądz wykombinował takie jeżdżące coś. Można?
Dokładnie dziś, ale 57 lat temu wydany został jeden z najbardziej wpływowych albumów w historii światowego jazzu. Kamień milowy. "Kind of blue" Milesa Davisa. Dla mnie absolutny klasyk nie tylko dla tego, że cała ferajna polskich i światowych producentów hip-hopowych czerpała z tego krążka garściami. Ważny dla mnie, bo to dzięki "Kind of blue" zacząłem interesować się bebopem i jazzem w ogóle. Dotarłem do niego analizując sample wykorzystane m.in. w "Polepionym" Fisza i Emade. Użyto tam fragmentu utworu "Blue in Green". Do dziś, tak jak za pierwszym razem, mam ciarki na skórze, gdy rozpoczyna się "So What"... Sam Miles o tym albumie pisał w swojej autobiografii, że muzycy (i to jacy!: Chambers, Adderley, Coltrane, Evans...) weszli do studia i zagrali to, co im w duszy wtedy grało. Ot tak sobie, bez większego przygotowania. To oprócz "Workin' with the Miles Davis Quintet" najwyżej oceniany przeze mnie album w dyskografii tego trębacza.
Po ostatnich doświadczeniach z Pocztą Polską stwierdzam, że ta firma już dawno przestała iść z duchem czasu. Fakt, że co rusz w ofercie PP znajdują się nowe usługi jest jedynie klajstrowaniem biedy. Wciąż obowiązuje przestarzały regulamin, który praktycznie pozbawia Cię możliwości odebrania przesyłki poleconej za kogoś, a jeśli umożliwia, to po sporych perturbacjach. Chcesz odebrać przesyłkę za partnera, z którym nie jesteś w związku małżeńskim, nie macie tego samego nazwiska i oficjalnie nie mieszkacie w tym samym miejscu? Zapomnij, że zrobisz to: a) bez żadnego świstka papieru, b) za darmo. Ja dowiedziałem się właśnie jak to obejść.
Tegoroczna noc spadających gwiazd przyniosła mi bardzo dużo powodów do zadowolenia. Przede wszystkim wziąłem poprawkę na błędy, które popełniłem podczas fotografowania nocnego nieba w Koniakowie (post ze stycznia 2016). Tym razem wybrałem stosunkowo krótki czas naświetlania i skorzystałem z wysokiej czułości. Efekty okazały się znacznie lepsze niż przypuszczałem. Gdyby nie światła z sąsiedniej posesji i całego osiedla, byłoby niemal idealnie. No cóż. Kolejnym razem wyjadę gdzieś daleko poza miasto. W poście krótki opis mojej czwartkowej przygody z perseidami.