czwartek, 12 marca 2020

Jean-Luc Ponty i Clara Ponty na 126. edycję "Jazz w muzeum"

Legenda jazz-rocka. Postać, która nie tylko jako pierwsza połączyła kontroler MIDI ze skrzypcami, ale także wniosła do muzyki fusion zupełnie nową jakość Jean-Luc Ponty wystąpił na ostrowskiej scenie Kina Komeda. W trakcie kolejnej edycji „Jazz w muzeum” towarzyszyła mu córka Clara Ponty.





Wizjoner, człowiek z otwartą głową, niezwykle energiczny i wciąż kreatywny - organizator koncertu Jeana-Luca Pontiego Jerzy Wojciechowski mówi o skrzypku w samych superlatywach. 

Postać wybitna to taka, która wnosi do muzyki ten świeży powiew, nowe pomysły, także na połączenie instrumentu klastycznego z elektroniką. Tak było właśnie z Ponty’m, który jako pierwszy podpiął kontroler MIDI do swoich skrzypiec i tym połączeniem zwojował muzyczny świat. Inspirację czerpał od samego mistrza Milesa Davisa. 


- To była rewolucja w latach 80. To było coś - najpierw uzyskać dostęp do syntezatorów, a potem - przyznam, że było to niezwykłe doświadczenie - zagrać na skrzypcach i otrzymać dźwięk fletu czy trąbki w tym samym czasie. Nie używam już tego rozwiązania, kiedyś to było zabawne, bo była to technologiczna przygoda - mówi Jean-Luc Ponty.

Na scenie Komedy pojawiła się m.in córka kompozytora i wizjonera Clara Ponty, która nie tylko odtwarza, ale daje w rodzinnym projekcie sporo powiewu świeżości, co jazzfani mogli usłyszeć m.in. w kompozycjach „Echo” oraz „Mind Spin”. 

- Jest świetną kompozytorką, uwielbiam jej kompozycje. Dlatego to wielka przyjemność dla mnie, że mogę dzielić się tym. I ten miks energii mojej muzyki i tego pierwiastka kobiecego, lirycznego, melodycznego działa bardzo dobrze - dodaje skrzypek. 

Relacja córka-ojciec na scenie nie zawsze jest łatwa - przyznaje Clara Ponty. Pianistka wspólnie z wybitną sekcją rytmiczną w osobach Damiena Schmitta na bębnach oraz Guya Nsange’a na basie przestudiowała twórczość legendy skrzypiec. Publiczność mogła usłyszeć „Mirage” czy „Enigmatic Ocean”, a także „Signals From Planet Earth”. 

- To ma swoje dobre i złe strony. Negatywy to wysoko postawiona poprzeczka pod względem tego, czego od siebie oczekujesz. W końcu to liga światowa, ale nie możesz siebie porównywać. To szalenie istotne. To klucz. Musisz być sobą i jeśli nie porównujesz siebie, to wszystko jest dobrze. To bardzo inspirujące mieć ojca o takiej renomie o wysokim poziomie - wyjaśnia Clara Ponty. 

Koncert legendy rozpoczyna 27. rok działalności Jerzego Wojciechowskiego. Jeszcze w tym półroczu usłyszymy m.in. Krystynę Stańko, Włodzimierza Nahornego oraz Łukasza Pawlika, syna Włodka Pawlika, zdobywcy Grammy za „Night in Calisia”. 

Zobaczcie moją fotorelację z tego wydarzenia. 











































Brak komentarzy: