Gdyby dziś rada gminy Ostrzeszów (którą staram się odwiedzać regularnie i relacjonować jej obrady) zakazała mi wstępu na swoje posiedzenie, to .... szczerze? Olałbym to. I tak siedzisz tam kilka godzin, zrobisz tam maksymalnie jeden temat i to w dodatku mało chwytliwy. Z perspektywy dziennikarza lokalnych mediów trudno mi jest zrozumieć całą tą zawieruchę pod nazwą #wolnemedia. Te ogólnopolskie już dawno odsunęły "przeciętnego Kowalskiego" na dalszy plan traktując go tylko i wyłącznie przedmiotowo. "Kowalski" dla mainstreamowych mediów to dziś polityk tej, czy innej partii. Wiem natomiast jedno: idzie rewolucja w sposobie przekazywania politycznych newsów. Będzie jeszcze mniej obiektywnie, bo za dziennikarstwo wezmą (już wzięli się!) sami posłowie. Proszę Państwa: jesteśmy w informacyjnej czarnej dupie.
Długo zastanawiałem się nad tym, kto może na tym medialno-sejmowym banie zyskać najbardziej. Dopiero dziś doszło do mnie, że tylko i wyłącznie ci, którzy go tworzą i którzy (w sejmie) przeciwko niemu protestują. Idealnym dowodem na to są relacje z piątkowego posiedzenia sejmu, które to posiedzenie przypominało raczej polityczny kabaret. Jedno w tej całej sprawie jest ważne: do tej pory dzienniki telewizyjne, stacje informacyjne, portale korzystały ze swoich materiałów z wnętrza budynku przy Wiejskiej. Od piątku coś się jednak w tej kwestii zmieniło.
źródło: https://www.facebook.com/LiroyPolska/?fref=ts |
Poseł Nitras (PO), posłanka Mucha (PO), poseł Marzec - vel Liroy (Kukiz) nagrywali filmiki swoimi smartfonami lub rozpoczynali transmisję na żywo z przerwanych obrad sejmu, incydentów w sali kolumnowej oraz plenarnej. To z nagrania posłanki dowiedzieliśmy się, że poseł Kaczyński wysyła ludzi do "diabła". Nastała nowa era dziennikarstwa, w której posłanka Agnieszka Pomaska wchodzi w roli dziennikarza do pustej sali sejmowej mówiąc: wielu posłów nadaje (na żywo) z tej sali. Tylko czekać, aż podczas posiedzeń "dziennikarze" wyciągną swoje poselskie iPady i rozpoczną nadawanie obrad na żywo. Może i dobrze, w końcu sejmowe kamery przypominają raczej jakość z "kalkulatora". Tylko na to czekam.
źródło: facebook Beata Tadla |
Czy to początek nowego dziennikarstwa? Jeszcze bardziej nieobiektywnego, niż to, które teraz mamy? W obliczu zakazu wstępu mediów do budynku parlamentu to sami posłowie zostaną twórcami relacji z obrad, a to otwiera im drogę do manipulacji treścią przekazywanych przez siebie komunikatów. Każdy z nich chce przecież a) pokazać się w jak najlepszym świetle b) spróbować pokazać drugą stronę w jak najgorszym. Wystarczy, że prawa strona mediów zacznie prezentować nagrania jedynie prawej strony polityki, a media skupione wokół Platformy wyłącznie nagrania posłów dzisiejszej opozycji. Efekt? Jeszcze większe różnice, jeszcze większe podziały. A Prezes Kaczyński zaciera ręce, bo przecież o podziały mu chodzi.
Jeśli PIS myślało, że ukradło cały internet, to się grubo myliło. Wystarczy spojrzeć jak świetnie zorganizowana jest medialna szarża partii rządzącej - Facebook, Twitter - to codzienne narzędzia PIS-u. Relacje na żywo, komentarze z grafiką, odpowiedzi na posty internautów. Komitet polityczny PIS pamięta, że media społecznościowe są doskonałym narzędziem do szerzenia post-prawd (post-truth) czy nieprawdziwych informacji, które bardzo trudno zdementować. Kiedyś czytałem o badaniach, które mówiły, że raz wypowiedziane słowa na stałe wrzynają się w świadomość czytających ich ludzi i jeśli nie zostaną odpowiednio szybko i skutecznie sprostowane, to do końca świata zostaną już pół-prawdą albo post-prawdą. "Kłamstwo smoleńskie", "Polska w ruinie", Agent "Bolek" to doskonałe przykłady. Do tej pory nie wyjaśniono oficjalnie przyczyn katastrofy rządowego TU-154, Polska jest raczej w rozkwicie (co zresztą PIS teraz skutecznie powtarza), a Lech Wałęsa nie miał okazji, aby przed sądem powiedzieć oskarżeniom "nie". Mimo to znakomita część użytkowników portali społecznościowych od razu stawia diagnozy: W Tupolewie doszło do wybuchu, Polska "przejadła" środki unijne i się zwija, a Wałęsa dostał numery Totolotka od agentów bezpieki. Nikt nie jest w stanie już tych przekonań ze świadomości internautów wymazać. PIS zapomniał jednak o jednej bardzo ważnej rzeczy: Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.
Jesteśmy świadkami nie tylko rozkwitu ery post-prawy, ale także narodzin ery nowego dziennikarstwa sejmowego. Udostępniane przez ludzi treści na portalach społecznościowych są z zasady mało obiektywne, media już od dawna idą tym torem. Do trzech tischnerowskich prawd dojdzie zatem jeszcze jedna: post-prawda, która już na zawsze będzie symbolem upadku polskiej polityki.
Jest w tym wszystkim pozytywny aspekt. Skoro polityka się już definitywnie przejadła, to media prezentujące ją - także. I tutaj pojawia się furtka dla lokalnych mediów, które zrobiły ostatnio zwrot ku przeciętnemu zjadaczowi chleba.
Jeśli PIS myślało, że ukradło cały internet, to się grubo myliło. Wystarczy spojrzeć jak świetnie zorganizowana jest medialna szarża partii rządzącej - Facebook, Twitter - to codzienne narzędzia PIS-u. Relacje na żywo, komentarze z grafiką, odpowiedzi na posty internautów. Komitet polityczny PIS pamięta, że media społecznościowe są doskonałym narzędziem do szerzenia post-prawd (post-truth) czy nieprawdziwych informacji, które bardzo trudno zdementować. Kiedyś czytałem o badaniach, które mówiły, że raz wypowiedziane słowa na stałe wrzynają się w świadomość czytających ich ludzi i jeśli nie zostaną odpowiednio szybko i skutecznie sprostowane, to do końca świata zostaną już pół-prawdą albo post-prawdą. "Kłamstwo smoleńskie", "Polska w ruinie", Agent "Bolek" to doskonałe przykłady. Do tej pory nie wyjaśniono oficjalnie przyczyn katastrofy rządowego TU-154, Polska jest raczej w rozkwicie (co zresztą PIS teraz skutecznie powtarza), a Lech Wałęsa nie miał okazji, aby przed sądem powiedzieć oskarżeniom "nie". Mimo to znakomita część użytkowników portali społecznościowych od razu stawia diagnozy: W Tupolewie doszło do wybuchu, Polska "przejadła" środki unijne i się zwija, a Wałęsa dostał numery Totolotka od agentów bezpieki. Nikt nie jest w stanie już tych przekonań ze świadomości internautów wymazać. PIS zapomniał jednak o jednej bardzo ważnej rzeczy: Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.
Jesteśmy świadkami nie tylko rozkwitu ery post-prawy, ale także narodzin ery nowego dziennikarstwa sejmowego. Udostępniane przez ludzi treści na portalach społecznościowych są z zasady mało obiektywne, media już od dawna idą tym torem. Do trzech tischnerowskich prawd dojdzie zatem jeszcze jedna: post-prawda, która już na zawsze będzie symbolem upadku polskiej polityki.
Jest w tym wszystkim pozytywny aspekt. Skoro polityka się już definitywnie przejadła, to media prezentujące ją - także. I tutaj pojawia się furtka dla lokalnych mediów, które zrobiły ostatnio zwrot ku przeciętnemu zjadaczowi chleba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz