poniedziałek, 19 grudnia 2016

Obiektywny nieobiektywizm

Gdyby dziś rada gminy Ostrzeszów (którą staram się odwiedzać regularnie i relacjonować jej obrady) zakazała mi wstępu na swoje posiedzenie, to .... szczerze? Olałbym to. I tak siedzisz tam kilka godzin, zrobisz tam maksymalnie jeden temat i to w dodatku mało chwytliwy. Z perspektywy dziennikarza lokalnych mediów trudno mi jest zrozumieć całą tą zawieruchę pod nazwą #wolnemedia. Te ogólnopolskie już dawno odsunęły "przeciętnego Kowalskiego" na dalszy plan traktując go tylko i wyłącznie przedmiotowo. "Kowalski" dla mainstreamowych mediów to dziś polityk tej, czy innej partii. Wiem natomiast jedno: idzie rewolucja w sposobie przekazywania politycznych newsów. Będzie jeszcze mniej obiektywnie, bo za dziennikarstwo wezmą (już wzięli się!) sami posłowie. Proszę Państwa: jesteśmy w informacyjnej czarnej dupie. 


Długo zastanawiałem się nad tym, kto może na tym medialno-sejmowym banie zyskać najbardziej. Dopiero dziś doszło do mnie, że tylko i wyłącznie ci, którzy go tworzą i którzy (w sejmie) przeciwko niemu protestują. Idealnym dowodem na to są relacje z piątkowego posiedzenia sejmu, które to posiedzenie przypominało raczej polityczny kabaret. Jedno w tej całej sprawie jest ważne: do tej pory dzienniki telewizyjne, stacje informacyjne, portale korzystały ze swoich materiałów z wnętrza budynku przy Wiejskiej. Od piątku coś się jednak w tej kwestii zmieniło.

źródło: https://www.facebook.com/LiroyPolska/?fref=ts

Poseł Nitras (PO), posłanka Mucha (PO), poseł Marzec - vel Liroy (Kukiz) nagrywali filmiki swoimi smartfonami lub rozpoczynali transmisję na żywo z przerwanych obrad sejmu, incydentów w sali kolumnowej oraz plenarnej. To z nagrania posłanki dowiedzieliśmy się, że poseł Kaczyński wysyła ludzi do "diabła". Nastała nowa era dziennikarstwa, w której posłanka Agnieszka Pomaska wchodzi w roli dziennikarza do pustej sali sejmowej mówiąc: wielu posłów nadaje (na żywo) z tej sali. Tylko czekać, aż podczas posiedzeń "dziennikarze" wyciągną swoje poselskie iPady i rozpoczną nadawanie obrad na żywo. Może i dobrze, w końcu sejmowe kamery przypominają  raczej jakość z "kalkulatora". Tylko na to czekam.

źródło: facebook Beata Tadla

Czy to początek nowego dziennikarstwa? Jeszcze bardziej nieobiektywnego, niż to, które teraz mamy? W obliczu zakazu wstępu mediów do budynku parlamentu to sami posłowie zostaną twórcami relacji z obrad, a to otwiera im drogę do manipulacji treścią przekazywanych przez siebie komunikatów. Każdy z nich chce przecież a) pokazać się w jak najlepszym świetle b) spróbować pokazać drugą stronę w jak najgorszym. Wystarczy, że prawa strona mediów zacznie prezentować nagrania jedynie prawej strony polityki, a media skupione wokół Platformy wyłącznie nagrania posłów dzisiejszej opozycji. Efekt? Jeszcze większe różnice, jeszcze większe podziały. A Prezes Kaczyński zaciera ręce, bo przecież o podziały mu chodzi.

Jeśli PIS myślało, że ukradło cały internet, to się grubo myliło. Wystarczy spojrzeć jak świetnie zorganizowana jest medialna szarża partii rządzącej - Facebook, Twitter - to codzienne narzędzia PIS-u. Relacje na żywo, komentarze z grafiką, odpowiedzi na posty internautów. Komitet polityczny PIS pamięta, że media społecznościowe są doskonałym narzędziem do szerzenia post-prawd (post-truth) czy nieprawdziwych informacji, które bardzo trudno zdementować. Kiedyś czytałem o badaniach, które mówiły, że raz wypowiedziane słowa na stałe wrzynają się w świadomość czytających ich ludzi i jeśli nie zostaną odpowiednio szybko i skutecznie sprostowane, to do końca świata zostaną już pół-prawdą albo post-prawdą. "Kłamstwo smoleńskie", "Polska w ruinie", Agent "Bolek" to doskonałe przykłady. Do tej pory nie wyjaśniono oficjalnie przyczyn katastrofy rządowego TU-154, Polska jest raczej w rozkwicie (co zresztą PIS teraz skutecznie powtarza), a Lech Wałęsa nie miał okazji, aby przed sądem powiedzieć oskarżeniom "nie". Mimo to znakomita część użytkowników portali społecznościowych od razu stawia diagnozy: W Tupolewie doszło do wybuchu, Polska "przejadła" środki unijne i się zwija, a Wałęsa dostał numery Totolotka od agentów bezpieki. Nikt nie jest w stanie już tych przekonań ze świadomości internautów wymazać. PIS zapomniał jednak o jednej bardzo ważnej rzeczy: Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.

Jesteśmy świadkami nie tylko rozkwitu ery post-prawy, ale także narodzin ery nowego dziennikarstwa sejmowego. Udostępniane przez ludzi treści na portalach społecznościowych są z zasady mało obiektywne, media już od dawna idą tym torem. Do trzech tischnerowskich prawd dojdzie zatem jeszcze jedna: post-prawda, która już na zawsze będzie symbolem upadku polskiej polityki.

Jest w tym wszystkim pozytywny aspekt. Skoro polityka się już definitywnie przejadła, to media prezentujące ją - także. I tutaj pojawia się furtka dla lokalnych mediów, które zrobiły ostatnio zwrot ku przeciętnemu zjadaczowi chleba.


Brak komentarzy: