piątek, 9 stycznia 2015

Prowokacje wokół Jurka Owsiaka

fot. Wykadrowana - Katarzyna Krawczyk
Rzadko zajmuje stanowisko w sprawie aktualnych wydarzeń, ale tym razem czuję, że muszę i powinienem. Czy Jurek Owsiak dał się sprowokować? Oczywiście, że tak. Czy podczas wczorajszej konferencji prasowej postąpił źle. Bez wątpienia. Nie przekreśla to jednak 23 lat jego pracy, a w moich oczach Owsiak wcale nie stracił. Po raz kolejny straciła pewna część naszego społeczeństwa - silnie związana z polskim Kościołem, który w negowaniu Owsiaka ma swoje finansowe pobudki. Kolejny rekord akcji może po raz kolejny zamknąć im gęby. 



Jakiś czas temu moja babcia trafiła do szpitala. Nie było to nic poważnego, ale trzy tygodnie musiała przeleżeć na oddziale geriatrycznym. I zgadnijcie co? Przychodzę do niej w odwiedziny i okazuje się, że sprzęt, który był w jej sali pochodził z pieniędzy zebranych podczas 22. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy z początku 2014 roku. To realna pomoc, którą fundacja przekazała oddziałowi geriatrycznemu. Gdyby nie WOŚP - nie wiem, czy placówkę byłoby stać na taki sprzęt. Nie wiem, czy babcia nie musiała leżeć na przestarzałym łóżku, które zamiast wygody oferowałoby cholera wie jakie katusze. Nie wiem. 

Inna sytuacja. W 2013 roku miałem okazję kilkukrotnie robić materiały w ostrzeszowskim szpitalu. Na tamtejszej porodówce też zobaczyłem kilka urządzeń z logiem WOŚP. Między innymi przyrządy do diagnostyki bodaj słuchu u dziecka. Czy szpital nazywany "umieralnią" kupiłby ten sam sprzęt, gdyby nie WOŚP? Nie wiem. 

Trudno zaakceptować mi tłumaczenie prawej strony Polski, która od kilku lat próbuje mało skutecznie obśmiewać WOŚP i ustami prawicowych dziennikarzy oczernić działanie fundacji. Jurek Owsiak to postać specyficzna, zbyt łatwo daje się prowokować i uważam, że wyrzucenie dziennikarza TV Republika z konferencji prasowej nie przystaje tak poważnej personie. Nie patrzę jednak na działalność Owsiaka pod tym kątem, a w całej sprawie doszukuję się szerszego kontekstu. Każdy ma prawo prowadzić swoje interesy, a wiązanie ich z działaniami fundacji to łatwy sposób na "szukanie dziury w całym". Niech jedna i druga redakcja wystosuje pismo do Owsiaka z prośbą o konferencję prasową dotyczącą jego prywatnych spółek. Po odmowie każdy może wyciągnąć konkretne wnioski. 

Szukam w tej całej sprawie konkretnych działań WOŚP: łóżka na oddziale geriatrycznym, szafki obok niego, czy inkubatora na porodówce. Wierzę, że gdy moja babcia (czego jej oczywiście nie życzę) trafiłaby ponownie do szpitala na jakieś dłuższe badania, to jej czas i komfort umiliłby sprzęt z fundacji. Że gdy kiedyś będę miał dzieciaka, to będzie wygodnie odpoczywał i będzie diagnozowany przy pomocy aparatury z logiem WOŚP. Polska służba zdrowia jest kulawa i każdy o tym wie. 

Może zatem warto by podzielić pacjentów na tych, którzy popierają (także finansowo) akcję Jurka Owsiaka i na tych, którzy ją negują. Jednych - tak jak moją babcię położyć w wygodnym łóżku, z nowoczesną szafką obok, a drugich w jakiejś norze z "drewnianą kołdrą". Niech im drzazgi w dupie utkną. Przekład przerysowany, ale czy nie prawdziwy? Dlaczego mają korzystać z pomocy, której nie chcą i której nie akceptują? 

Mnie się wydaje, że w całą sprawę zaangażowane jest środowisko zagorzałych katolików, który za namową "wyższych władz" szydzą z Owsiaka tu i tam. Wciągnięci w to zostają mniej lub bardziej ultrakatoliccy obywatele - widać to m.in. po postach moich znajomych na facebooku. Każdy ma prawo do własnego zdania i ja tego negować nie będę. W moim mniemaniu ma to swoje uzasadnienie: Kościół w jedną styczniową niedzielę nie organizuje życia Polakom. Wierni nie wrzucają na tacę aż tylu datków, bo przecież są biednym narodem i zamiast na wygody księży wolą rzucić na łózko czy inkubator akceptując tym samym zasady gry Owsiaka i wierząc, że choć mały ułamek przekazanej złotówki powędruje na szczytny cel. Ja w to wchodzę. Nie ze względu na negację Kościoła, a ze względu na ten sprzęt, który pomaga mojej babci wrócić do zdrowia. Poza tym idea WOŚP kłóci się z ideą Caritasu, który powinien być katolickim odpowiednikiem fundacji, a zamiast tego buduje sale pełne przepychu, takie jak w Przedborowie pod Mikstatem.

Wierzę, że jeśli choć ułamek mojej złotówki pójdzie na ten sprzęt (po odliczeniu spraw związanych z logistyką etc. ), to cała akcja mam sens. Co miesiąc odciągana jest z mojej pensji pewna kwota, którą polska służba zdrowia przejada na nie wiadomo jaki cel. Gdy chce dostać się do mojego lekarza rodzinnego - nie ma problemu, ale gdy szukam specjalisty na kasę chorych - każą mi czekać miesiącami w kolejce. Jurek zbiera i w tym samym roku oddaje pieniądze w sprzęcie, więc w tym roku też wrzucę coś do puszki: nie przeciwko czemuś, a za czymś. 

Brak komentarzy: