wtorek, 11 listopada 2008

Fenomen "Naszej-klasy"

Od jakiegoś czasu można w Polsce zauważyć pewnego rodzaju zboczenie ogólnonarodowe. Nie byłoby w tymi nic szczególnego, gdyby nie fakt, iż dotyka ono różnych warstw społecznych – od kompletnych idiotów po szczególnie wybitne jednostki polskiego społeczeństwa. To swoisty fenomen i o nim właśnie chciałbym napisać. Portal „Nasza-klasa” - istniejący od ponad roku (może dwóch lat), od jakiegoś czasu stanowi przedmiot mojej refleksji. Jak znacząca większość społeczeństwa polskiego może ulegać takiemu oddziaływaniu? Wielokrotnie w moim wywodzie będę powtarzać słowo „fenomen” i według mnie nie będzie to jakimś wielkim nadużyciem, wszakże coś, co jest fenomenem, zgodnie z regułą musi zostać nazwane po imieniu.

Nie dalej jak półtora roku temu dołączyłem do społeczności potocznie nazywanej „Wielką Klasą Polski”. Byłem nią wprost zafascynowany. Codziennie namiętnie przeglądałem portal w poszukiwaniu nowych znajomych, dołączałem nowe zdjęcia do swojego profilu, uzupełniałem informacje o mnie. To nic, że co najmniej dwa razy dziennie było „odświeżanie serwerów”, serwis non-stop się wieszał... Ważne, że się było! Odwiedziło wirtualną klasę, uczestniczyło w wielkim zbiorowisku. Co rusz zaznaczałem, że jeśli ktoś mnie nie zna, nie życzę sobie, aby wysyłał mi zaproszenie. Dla niewtajemniczonych: „Nasza-klasa” to portal polegający na tym, że każdy kto zaloguje się na nim, może utworzyć klasę ze szkoły podstawowej, liceum, technikum, studiów etc. Można nawet założyć klasę przyjaciół marihuany, piwa, Andrzeja Leppera itp. Do owej klasy mogą się dołączać nowi „uczniowie” jeśli można tutaj użyć takiego określenia (w sensie stricte wirtualnym). Użytkownicy mogą także pozostać bierni i po prostu dołączać do nowych klas.
Idea jakże zacna. Na początku pomyślałem: „Przecież to kapitalny serwis. Tych ludzi nie widziałem już szmat czasu . Marta, Ola, Jacek…. Gdzie oni się podziewali?” Uległem fenomenowi. Przyznaję się. Konsternacja moja zaczęła się w miarę wzrostu zaproszeń ze strony osób nieznajomych. Za osobę znajomą, gwoli wyjaśnienia, uznaję osobę, którą znam nie z widzenia, lub z trywialnych rozmów o „dupie Maryni”. Nierzadko są to po prostu osoby mi najbliższe, lub po prostu przyjaciele, z którymi utrzymywałem niegdyś mniej lub bardziej intelektualne kontakty. Zacząłem dostawać zaproszenia od osób, o których nie miałem najmniejszego pojęcia. Jakie są jej/jego ulubione gatunki muzyki, ulubiony kolor, kto jest jej/jego idolem? Cholera wie. Zaproszenia oczywiście odrzucałem.
Momentem kulminacyjnym w pierwszym etapie mojej konsternacji „Naszą-klasą” był dzień, w którym dostałem zaproszenie od jakiegoś idioty (inaczej nazwać się tego kogoś nie da), który miał ok. 30 000 znajomych. Oczywiście nie jest to technicznie możliwe, fenomen „naszej-klasy” polega jednak na tym, że tam wszystko jest możliwe. Zrozumiałem już wtedy, że liczba znajomych na liście jest swoistym wykładnikiem „naszo-klasowej” hierarchii. Im więcej znajomych, tym wyżej w hierarchii się stoi. Osobnik ów był zatem jakimś guru. Mogłem to jakoś znieść, wszakże nie musiałem przyjmować zaproszenia. Jednakże kilka tygodniu po tym zdarzeniu po raz kolejny uświadomiłem sobie, że idiotów na tym portalu nie brakuje. Ktoś podszywając się pod znanego rapera O.S.T.R., stworzył jego profil. W galerię wrzucił zdjęcie, które każdy fan mógł znaleźć na oficjalnej jego stronie, stronie wytwórni i wszędzie indziej. Osoba ta mogła pozostać zupełnie anonimowa i nawet komentarze na profilu, które ów fake profil otrzymywał (mówiące jednoznacznie o natychmiastowym zaprzestaniu tego niecnego procederu) mogły pozostać bez oddźwięku. Mogły, ale nie zostały przez kompletną bezmyślność pseudo-fana. Jako pierwszego wpisał siebie na listę znajomych. Wszystko jasne. Nie mam więcej komentarzy.

Nie minęło jednak więcej niż kilka tygodni i zaczęły się dobijać do mojej ciężko wtedy kapującej główki, resztki mojej świadomości. Tak jakby coś pomiędzy freudowskim ID, a EGO podpowiadało mi „QUIT”. Sytuacja jest o tyle dziwna, że odnosi się nie bezpośrednio do mnie, lecz do osoby, z którą w pewnym momencie obcowałem. „Obcowanie” to bardzo zimne określenie, ale podobno nie mam serca, niech więc zostanie ono jak najbardziej zobiektywizowane. Oczywiście współistnienie z „klasowiczami” (proszę zauważyć, że tworzę tutaj pewnego rodzaju abstrakcję, odnoszę się do utartych określeń w sposób metaforyczny!) nie polegało tylko na dopisywaniu się co rusz do nowych klas, ale również na wymienianiu się komentarzami na profilu, zaglądaniu na strony galerii i tam dodawaniu nowych komentarzy. Jak to często bywa – przynajmniej u niektórych – mamy przyjaciół, znajomych o różnych płciach. Bystry czytelnik zdążył już zauważyć jakiej płci jestem reprezentantem :)
Nie owijając w bawełnę: moje zdjęcia komentowały osoby płci przeciwnej, czym ja się zazwyczaj rewanżowałem. Niby normalna sprawa. Nie dla wszystkich. Oburzenie związane z moimi i o mnie komentarzami sięgała zenitu (Bynajmniej nie moje!).
Doszło jeszcze do tego, że wyliczano mi ile zdjęć mam osobistych, a ile wspólnych. Wyszło na to, że dwa razy więcej osobistych niż z osobą ze mną obcującą. „Czy to jest nasz wspólny profil, czy mój osobisty?" – pytałem wciąż. Kłótnie narastały. Wtedy już nie moja podświadomość, lecz czyste EGO zdecydowało za mnie. „I Quit!”. Jak ręką odjął. Kłótnie umilkły, nie dostawałem już bezsensownych zaproszeń od łowców znajomych. Mówiąc językiem p. Barbary „Trawka git majonez”.

Nie jest to jednak koniec mojego wywodu. Konsternacja moja rosła wraz z informacjami o nowych wynalazkach „Naszej-klasy”, która udoskonalana była z dnia na dzień. O ile mi wiadomo doszły opcje typu: Kto odwiedzał nasz profil? Czy aktualnie jesteś zalogowany? etc. Pomyślałem wtedy: „kochane EGO, znów mnie nie zawiodło”. Szczytem szpiegostwa były zaś tzw. fake konta, czy konta o nazwie "XYZ" z fikcyjnym imieniem, nazwiskiem, adresem e-mail itp. Szczyt próżności, hipokryzji, idiotyzmu trudno mi to jednoznacznie określić. Żenua. Fakt godny potępienia i przede wszystkim paradoks. W międzyczasie usłyszałem, że „Nasza-klasa” jest doskonałą bazą informacji dla policji, banków oraz innych instytucji skutecznie zatruwających ludziom życie. Gdzieś na forum doczytałem, że tutaj sparafrazuję: „teraz to już wszystko wiedzą, kto jest Twoim kolegą, wiedzą dokładnie kto i skąd podbija akcje na allegro.pl, nie da się zrobić jakiegokolwiek „wałka” na żadnym z serwisów”. Konsternacja moja sięgnęła zenitu. Co za idiota? Może nie jestem jakiś hiper-uczciwy, wszakże ”każdy święty ma swoje przekręty”, ale na taki pomysł bym nie wpadł. Szczyt kretynizmu dotarł do mojej głowy – „Na świecie są jednak idioci – myślałem wtedy”. Uderzyło mocno i skutecznie. Uderzyło jeszcze mocniej, gdy zobaczyłem wszystkie ślubne zdjęcia, zdjęcia dzieci, wręcz nagie akty na niektórych profilach – dodam, że nie były to profile moich znajomych, przynajmniej nie te z aktami. Nie do końca rozumiem jak można obnażać się aż tak bardzo na najbardziej „sekciarskiej” stronie www w Polsce. Rozumiem wrzucać jakieś zdjęcia, na których widać, że to ja etc., ale od razu pokazywać najbardziej intymne sprawy życia na portalu, który każdy praktycznie może oglądnąć? Pomyliłem się. Nie każdy. Są opcje, które wymagają zaawansowania większego niż tylko dołączanie się do klas, czy dodawanie komentarzy. Nieistotne.

Kiedy sobie tak rozmyślam o fenomenie „Naszej-klasy” jestem zdecydowanie uszczęśliwiony, że już dawno wyłączyłem się z tej społeczności. Dodam tylko, że dla wielu zniknąłem z życia, tak jakbym umarł. Pytano mnie dlaczego, po co, i co teraz pocznę? Odpowiadałem zawsze: „Nie potrzebuję tego, będę żyć dalej”. Zbrzydła się mi się „Nasza-klasa” i nie chodzi tu tylko o komentarze pod zdjęciami i na profilach typu: „Mój najukochańszy skarb, jak ja bardzo go kocham…” lub "Kocham moją ... najbardziej na świecie" itp. (Podobno jeśli się kogoś naprawdę kocha, nie potrzebne są jakiekolwiek publiczne tego zapewnienia - widocznie psychologowie się mylą).

Nie chodzi także o tysiące, setki tysięcy osób, które są tam tylko po to, żeby pokazać z kim się kolegują, kogo znają, z kim sypiają, ile ważą ich dzieci…. Ta największa baza informacji o Polakach (stety, albo nie) stale stanowi dumę dla wielu. Myślę, że chodzi o istotę psychologicznego podejścia do tego typu portali. Ludzie podświadomie szukają adoracji, bodźca, który sprawi, że gdzieś zaistnieją…. Ciekawe dlaczego robiąc sondę stale napotykam na „naszo-klasowiczów”, którzy ani myślą o wypowiedzeniu się na tematy społeczne itp. Po co? w końcu jak napiszę komentarz na „Naszej-klasie” to wystarczy… Infantylizm ludzki nie ma granic. Hipokryzja, która ulatnia się w postaci naszoklasowej fobii widocznie (z uwagi na jej mocne oddziaływanie) nie może zostać u siebie samego dostrzeżona. Rzadko kto widzi bowiem swoje wady.

Co mądrzejsi zdołali już zlikwidować konta, lub zwyczajnie nigdy go nie założyli. Nie odnoszę się tutaj do siebie, ja byłem idiotą, że fenomen „Naszej-klasy” i mnie dopadł. Na szczęście mogę spać spokojnie. I choć idiotą pozostanę do końca życia, nie muszę wcale należeć do społeczności "Naszej-klasy", by być człowiekiem „z klasą”.

1 komentarz:

Ania pisze...

Czekałam, aż ktoś napisze coś mądrego o tej niemądrej stronie. Nawet mnie osobiście już męczy (chodź poddaję się jeszcze jej urokom), a z natury jestem cierpliwa.
Jeszcze więcej takich felietonów!